Rozmowa z wewnętrznym dzieckiem

Tak się zastanawiałem nad tym znajomym, który chciał popełnić samobójstwo, miesiąc temu, czy dwa, czy jak to było. Wtedy go tak dobrze nie znałem. Dlaczego chciał to zrobić? Nie wiem, brakło nam czasu na rozmowę. Wiem, dlaczego ja latami chciałem. Było mi źle i nie widziałem możliwości na zmianę, to znaczy, nie wierzyłem, że coś się może poprawić.
No właśnie, dlaczego teraz nie chcę? Bo jest mi lepiej. Ale dlaczego?
Po części dlatego, że mam lepszy kontakt z wewnętrznym dzieckiem, czyli ze swoimi emocjami, tak to w skrócie ujmując.

Ktoś mnie tu kiedyś zapytał "Jak Ty rozmawiasz z wewnętrznym dzieckiem".
-- Normalnie -- myślę sobie. Ale, takie proste to oczywiście nie jest :P
Po pierwsze to musiałem nawiązać z nim kontakt. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo to przecież nie jest jakiś inny człowiek, czy pies, z którym można pogadać, czy go pogłaskać. To coś, no właśnie coś, w głowie. Emocjonalny element związany z przeszłością, ale istniejący, jak to emocje, w teraźniejszości.

Ale, żeby nie mieszać za bardzo. Najlepiej chyba zadziałało, gdy po prostu wracałem do mojego dzieciństwa. Nie do tych bardzo przykrych momentów, ale też nie do tych super wesołych. Po prostu wracałem do mojego pokoju, z wtedy i byłem tam ze mną. Czasami byłem jako "ja", ten z teraz, ale też częściej, z czasem, po prostu mówiłem do siebie, tego, który tam w tym pokoju był, wtedy.
Długi czas nic się nie działo, miesiącami. Po prostu wracałem, chcąc dać samemu sobie trochę ciepła, bezpieczeństwa. Chronić samego siebie trochę przed tym, co wtedy było.
Pewnego dnia moje wewnętrzne dziecko coś tam powiedziało, może było to tylko
- Hallo - może coś innego, w każdym razie coś w tym stylu i nie było tego wiele. Wiem, że mnie to w pewnym sensie zaskoczyło.
Dopiero z czasem nasza konwersacja się niejako bardziej rozwinęła. Staram się być z nim w kontakcie, codziennie, by czuło się Ono komfortowo, poza tym, to mnie to chyba też dobrze robi. Skoro ja nie będę  o nie dbał, to kto to za mnie zrobi?

Co to ma wspólnego z samobójstwem?
Ano, gdybym się miał zabić, to kurna, trochę głupio, zabijać dziecko, to którym się opiekuję, które mi ufa. Mogę zabić siebie, dorosłego, nie ma problemu, ale, kogoś bezbronnego, tak, jakoś głupio, naprawdę.
Nie mam powodu, żeby się teraz zabijać. Nie jest może super, mam górki, dołki, ale jest inaczej, niż kiedyś. Poza tym, to nie czuję się już taki sam, rzucany emocjami, bezradny i bezsilny.

Myślę, że dlatego, że moje dziecko ma ze mną kontakt, albo ja z nim, to czuje się dużo bezpieczniej.
Druga sprawa. Długo myślałem, że moje lęki, smutki, które mnie strasznie frustrują i wkurzają, to przez to wewnętrzne dziecko. Ale to nie ono jest winne temu, że ktoś moją głowę nauczył pewnych negatywnych reakcji. Ono przez to też cierpiało.
Teraz, jak się z Nim spotykam, to raczej nie w tamtym pokoju, ale gdzieś, gdzie jest miło i przyjemnie. Dla celów terapeutycznych wracamy do przeszłości, ale nie codziennie.

To tak tylko w skrócie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!