Trochę tygrysa

https://www.youtube.com/watch?v=egWbhNXuGAE

Słucham sobie tej piosenki, lubię ten tekst:
Since you left me
I have lost my gentleness
Await in this endless snowy mountain road
hearing the freezing wind whistling
Watch the boundless country view
letting the wind cut my face like a knife

Mam wtedy przed oczami ośnieżone góry, z długą białą drogą
i podoba mi się "pozwalam by zimny wiatr jak nóż ciął mnie w twarz". Kojarzy mi się to z północnymi krajami.

Ale nie o tym chciałem pisać. Bardziej o przechytrzaniu mojego mózgu. Gdy gram w paletki i przegrywam, bo wcale nie potrafię robić rzeczy, które oczekuję od samego siebie, to czuję frustrację, smutek, przychodzą myśli "to nie ma sensu, po co to robię".
Wiem, że gdy mam takie myśli, to warto je po prostu olać. Nauczyłem się, albo przynajmniej uczę się, nie ulegać im, gdy mnie łapią w momencie, gdy nie czas na nie.
Mam zasadę, żeby próbować nie zastanawiać się nad sensem tego co robię, gdy sobie postanowiłem, że to robię, a zaczynam czuć coś takiego. Wiem, że włącza się stary schemat emocjonalny, wpajany mi od dziecka "jesteś do d..y".

Lubię oglądać jakieś piosenki z chińskimi bohaterami, którzy walczą do upadłego. W tych teledyskach są oczywiście piękne dziewczyny, faceci też nieźle wyglądają. Wszyscy walczą, a płaczą po walce, gdy coś stracą, gdy coś nie tak. Nawet jeśli robią to w czasie walki, to nie poddają się. Tak sobie myślę, jakby to miało być, gdybym się z kimś miał bić, chroniąc kogoś mi bliskiego, tamten dałby mi w głowę, a ja w płacz. Jakoś mi to nie pasuje do tego obrazka z teledysku, czy w wyobraźni. Wiem też, że jakby mnie ktoś w realnym życiu uderzył, to bym mu k..a oddał. Sama myśl o tym, że ktoś by mnie mógł uderzyć zaczyna budzić we mnie wściekłość.
Więc dlaczego grając w paletki mam się poddawać? Kto mi odpowie na to pytanie?
Ale obserwując moje emocje wiem, że tak się dzieje. Więc staram się przenieść moje TaiChi na paletki. Starać się zamienić w tygrysa, nawet tam. A także może, gdy próbuję coś pisać, czy mam coś zrobić, walczyć z lękami.
Piszę TaiChi, niektórzy uważają, że to powolne poruszanie się. To co widzi się jako TaiChi normalnie, co ludzie uprawiają w Chinach w parkach, czy nawet w Europie, to tylko ćwiczenie "formy", czyli choreografii ruchów, jak na przykład kata w karate. Niezależnie od tego, że istnieją różne style TaiChi. Chen styl jest na przykład bardziej dynamiczny. Każdy ruch z tej choreografii może mieć wiele zastosowań w walce.
Muszę poćwiczyć znowu trochę, bo ostatnio mnie trener poprosił, żebym pokazał grupie ruchy z TaiChi.

Ciekawe, nie boję się bezpośredniej fizycznej konfrontacji, nie, żebym jej szukał, ale chyba się nie boję, ale boję się, co ktoś sobie o mnie pomyśli, czy co ja sam sobie o mnie pomyślę? :P

Komentarze

  1. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym pozwolić komuś na rękoczyny. Płacz ofiary daje napastnikowi większą pewność siebie, więc staje się agresywniejszy.Lepiej więc, mimo strachu oddać, jeżeli nie ręką, to tym, co ma się pod ręką.Kobieta zwykle jest słabsza od mężczyzny, dlatego musi sobie pomóc patelnią, wałkiem, albo nawet stołkiem. Nie jestem agresywna, ale nie wolno pozwolić nikomu na to by znęcał się nad nami. Co ktoś pomyśli gdy zobaczy mnie w takiej akcji? A co ja/kobieta pomyślę o człowieku, który widział, jak ktoś mnie bije i nie pomógł? :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jak to na takich filmach, ktoś się popłacze, jak mu zabiją kogoś z rodziny, a potem urżnie dwudziestu osobom głowy.
    Fakt, nawet mi trener ostatnio historyjkę opowiadał, że nie przyznał się przeciwnikowi, którego znał, że prosto z długiej podróży gra mecz, czyli jest porządnie zmęczony. Na koniec ledwie, ledwie wygrał, jakby przeciwnikowi powiedział, to tamten czułby się pewniej i wynik meczu byłby inny.
    Moja mama nie miała tego "genu" obrony :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znów weszłam do Ciebie po dłuższym czasie, i znów... widzę: Ty walczysz dalej. I znów jest to jeden z tych impulsów, które dają mi do zrozumienia, że można, że warto i że trzeba.
    Też ciągle walczę, ale potrzebuję takich impulsów.
    Dziękuję :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem po prostu jak wiewiórka, nie ma letko, trzeba orzechy na zimę zbierać, czyli pracować nad tym, żeby mieć co jeść, jak jest chłodniej. To może nie pod temat, ale tak mi się skojarzyło.
    Akurat gadałem dzisiaj z jednym, którego też podobno jako bipolara zdiagnozowano, nawet się dokładnie nie dopytałem, bo nie o diagnozę mi chodzi. On też miał w dzieciństwie przeżycia zbliżone do Twoich traumę.
    Co ja dla siebie stwierdzam, że jak się nad czymś pracuje, to człowiek się czegoś nauczy, choćby nowych technik obchodzenia się z problemami. Gadając z nim wspomniałem mu, że miałem myśli samobójcze, ale teraz już nie mam, to mi pogratulował. "Co jest grane" - pomyślałem - "czemu mi ktoś gratuluje?"
    Pracowałem nad tym, żeby mi było lepiej, to jest mi lepiej. Nie od razu, nie za pierwszym, czy drugim podejściem, ale jakoś tak z czasem człowiek nagle zauważa, że jest inaczej.
    Pozdrawiam i słońca życzę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!