Muszę zadzwonić, boję się.

Siedzę w kafejce. Robię się śpiący. Może to na myśl o tym, że muszę zadzwonić do architekta, czy jak go zwał, w sprawie remontu. Jak to się przejawia? Lekkie ciśnienie w głowie, trudniej mi się oddycha, robię się śpiący na myśl o tym. Czuję niepokój.
Ale nic na to nie poradzę, muszę zadzwonić, żeby coś poprawili? Dlaczego sprawia mi to taki kłopot? Nie lubię konfliktów, nie lubię kłócić się o "swoje", może mam jakiś kompleks niższości? Pewnie wszystko na raz. Do tego dochodzi może lęk przed popełnieniem błędu? że zrobię coś nie tak, powiem coś nie tak.
W dzieciństwie za to obrywałem, tresowano mnie tak latami. Nigdy nie było wiadomo, za co można było dostać w pysk, lub trzeba było się zgłosić wieczorem z pasem. "Zgłosisz się z pasem", mówił stary. Co z tego, że to przeszłość, jak mózg się tego nauczył, jak jazdy na rowerze? Spróbuj zapomnieć jak się jeździ.

Ale nie czekam, aż ktoś do mnie zadzwoni, napisze coś tam, coś się zmieni. Wiem, że ja muszę zadzwonić i tyle. Takie życie, odwlekałem ponad miesiąc.

Muszę zadzwonić do żony starego. Nie mam na to ochoty. Siostra też jeszcze do niej nie dzwoniła. Nie mam ochoty na tą rozmowę. Rozmawiałem z nią tylko parę razy w życiu, w ciągu ostatnich 10 lat, czy ile to było?

Pożyjemy, zobaczymy, jak to będzie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!