Łowca lub ofiara

Wczoraj i przedwczoraj miałem lekki tik w oku, ale jakoś przeszedł. Dzisiaj jestem jakoś spokojniejszy, może dlatego, że wczoraj pogadałem z Blondi, a może to po prostu takie normalne wahania nastroju.
W niedzielę oglądałem znowu filmy dokumentalne o Legii Cudzoziemskiej. Dosyć ciekawe. Trochę tam Polaków służy, bo czasami latały kur..y. Oni tam mówią po francusku, czasami wrzucą tylko "kur..a".
Niektórzy odczuwają te ćwiczenia jako piekło, szczególnie te w dżungli, ale na koniec wytrenowani są wszyscy, z tych, którzy wytrwają do końca. Niektórym się to w sumie podoba, inaczej by tego nie robili. Do Legii Cudzoziemskiej idzie się na ochotnika.
Sporo jest tam ludzi, którzy odnajdują jakiś tam sens życia dla siebie. Wiadomo, część robi to po części dla pieniędzy, ale aż takich kokosów tam nie zarabiają, w stosunku do wysiłku. Tak to przynajmniej wynika z tych filmów. Ciekawe są wywiady z wyjadaczami. Oni twierdzą, że jak komuś się w życiu cywilnym nie wiedzie, to w Legii może znaleźć otoczenie w którym jest akceptowany. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. O ile go do tej Legii przyjmą, bo też nie biorą każdego.

Próbuję się czegoś nauczyć z tego podejścia legionistów, ich walki z przeciwnościami.

Wczoraj na treningu coś tam wygrałem, potem ostro przegrałem, ale nie chciałem już za dużo biegać, bo mnie ścięgno Achillesa boli. Staram się nie zapominać o oddychaniu. Nie lubię przegrywać, to frustrujące, ale z drugiej strony czasami staram się ćwiczyć niektóre rzeczy, niezależnie od wyniku. Czasami po prostu mi nic nie wychodzi. Takie życie. Jak to w życiu. To też takie poletko eksperymentalne. Gdy przychodzą negatywne myśli, w stylu "jestem do niczego", to po prostu im się przyglądam, starając się, by nie opanowały one całej mojej głowy. - Przejdą - mówię sobie.
I faktycznie, przechodzą. To pewnie zależy od tego, na czym się człowiek koncentruje. Można się dołować, albo można się uczyć wychodzić z dołka.
Co mi się podobało u tych legionistów, to próby zmiany postawy, bo nie każdy z nich jest waleczny.
Jeden doświadczony instruktor tłumaczył im - Albo jesteś łowcą (preditor) albo ofiarą (prey). Próbujemy zrobić z was łowców. Łowca (na przykład tygrys) nie nienawidzi swojej ofiary, po prostu na nią poluje.
Myślę, że ja często wchodzę w postawę ofiary. To w sumie w pewnym sensie oczywiste, całe dzieciństwo mnie tego uczono, bezradności. Zabraniano mi się bronić, musiałem bezwolnie przyjmować uderzenia. - Nie jest tak źle - czy coś w tym rodzaju, mówiła Mama.
Krew mnie zalewy, gdy o tym pomyślę - K..wa, co za poje...na rodzina to była.
Staram się spojrzeć na siebie z zewnątrz, z innej perspektywy, wyzwolić się trochę z tych pęt lęku i bezradności. Pracować nad tym, by to zmienić, krok po kroku. Może zbyt powoli, ale tak to już ku..wa jest.


Komentarze

  1. Nie wiem czy zbyt powoli czy nie, ale dobrze ze do przodu ten krok. W jakim tempie by nie był... Ja pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, też myślę, że lepiej powoli niż wcale ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Hmm w sumie ciekawe jaki portret psychologiczny mają osoby, które wstępują do takich jednostek. No choć z drugiej strony dla mnie specyficzni są nawet dentyści, więc może się czepiam ;p
    A niech Cię nawet emeryci i renciści wyprzedzają, grunt że się nie poddajesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jeden z tych kapitanów powiedział, w legionach człowiek jest zaakceptowany, znajduje wsparcie, a czasami ostatnią szansę. Teraz może część ludzi idzie tam dla kasy, z krajów wschodnich, choćby z Polski. Po II wojnie światowej połowa to byli Niemcy, choćby dlatego, że tam coś do jedzenia dostawali i nie byli ścigani przez prawo.

      Usuń
  3. Myślę, że część z nich nie radzi sobie za dobrze w cywilnym życiu, nie umie sobie znaleźć miejsca, inni szukają przygód. Dostają wycisk, ale to nie zawsze jest złe, czasami dobrze jest się wyszaleć i nie musieć o niczym innym niż swoim "zadaniu", "misji" myśleć.
    Jeden był przez 5 lat w Marines (USA), a po miesiącu siedzenia w domu, przed telewizorem na kanapie, zdecydował się na następne wyzwanie. Nie uważam, żeby to byli jacyś psychopaci, czy coś, bo tacy to by tam chyba długo nie wytrzymali.
    Też myślę, niech mnie babcia z laską wyprzedza, ale ja ciągle jakoś tam będę truchtał ;))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!