Codzienna dawka

Oglądałem sobie znowu jakieś filmy dokumentarne na temat Legii Cudzoziemskiej, ale także niektórych służb specjalnych, między innymi niemieckich.
Kiedyś myślałem, że im przez ćwiczenia robią wodę z mózgu, żeby nie zastanawiali się jak do kogoś mają strzelać. Możliwe, że coś w tym jest. Z drugiej strony, to raczej interesowało mnie podchodzenie do granic własnych możliwości. W legionach, jak to w legionach, trzeba robić co każą, ale kandydaci do niemieckich służb specjalnych robią to z własnej woli. Dostają wycisk musząc maszerować, czy biegać w pełnym wyposażeniu przez dwa dni, dochodząc do momentu, że wydaje im się, że dalej się nie da. Mimo wszystko, robią następny krok i następny.
W sumie, to chodzi też o to, żeby nauczyć się dochodzić do granic swoich możliwości, a także je poznać. Czasami człowiekowi wydaje się, że doszedł do jakiejś granicy, dalej się już nie da, ale potem okazuje się, że się jednak da. Wiadomo, dla wojskowych to ważne, bo jak trzeba nieść kumpla przez parę kilometrów, to nie można powiedzieć po 500 metrach "zmęczyłem się, to ja Cię tu zostawię, sorry wodzu".
Ale poza światem wojskowym wiele takich rzeczy dzieje się w sporcie, gdy chodzi o obciążenie fizyczne. To trochę jak w ultramaratonie Badwater, gdzie ludzie, także z własnej woli, biegną przez Dolinę śmierci, 220 kilometrów, w temperaturach sięgających do 50C, pokonując przy okazji niezłe pagórki. Wiadomo, nie każdy dobiegnie.
Jeden z podoficerów opiekujących się kursem służb specjalnych powiedział, że wiadomo, że czasami boli, czy jest ciężko, ale dyscypliny można się nauczyć. Trzeba po prostu ćwiczyć.
Myślę, że to podobnie jak z walką z lękami, czy innymi przeciwnościami. Trzeba to po prostu ćwiczyć, a nie czekać, że samo coś się wydarzy. Niektórzy ludzi sięgają "żeby sobie ulżyć", po alkohol, co jeszcze pewnie pogarsza siłę woli, choć trudno mi coś na ten temat powiedzieć.

Staram się codziennie robić moją dawkę walki z lękami, siadając do komputera i pisząc mój "pamiętnik". To pisanie jest związane ze stresem, czuję niepokój, duszę się trochę Z drugiej strony to jak dłuższy bieg. Też jest męczący i człowieka czasami coś boli, ale to nie powód, żeby się zatrzymać. Sensowny trening przynosi w miarę efekty, czy to siłowy, czy psychiczny.

Komentarze

  1. Trzeba mieć dużo siły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do czego dużo siły? Niezależnie od tego, to siła przychodzi z treningu. Pewnie trudniej z motywacją.

      Usuń
    2. Siła, motywacja, chęci, postanowienia, realizacja, samodyscyplina - sorry, wrzuciłem to do jednego worka, wiem... nie powinienem tak robić... I tez lubię poczytać o służbach specjalnych... :)

      Usuń
    3. W służbach specjalnych ludzie dochodzą do granicy swoich możliwości, trochę inaczej, niż wiele osób siedzących na kanapie, popijających coca-colę, zagryzających chipsami i żalących się na genetyczne problemy powodujące otyłość. To ostatnie dotyczy raczej USA czy Australii ;)

      Usuń
  2. Moja dyscyplina sięgnęła bruku. Ale kiedyś też w nią wierzyłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wierzę w "dyscyplinę" jako tako, ale w ćwiczenie, bo ono zmienia połączenia w mózgu, prosta piłka. Jak się nie ćwiczy, choćby dyscypliny, to jest gorzej. Czasami oberwie się w łeb i tyle, świat się na chwilę zawali. Ja staram się nauczyć przechodzić przez doły, codzienną pracą, jak mówię. Wiadomo, jak człowiek jest w czarnej dziurze, to nie wierzy w to, że może być lepiej, wtedy przydaje się przyzwyczajenie, świadomość tego, że logicznie biorąc będzie lepiej, gdy się coś będzie robić, a gorzej, gdy nic się nie będzie robić.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!