Trening w "kółko".

Wczoraj udało mi się pójść wcześniej spać, jak na weekend, to znaczy, koło 23. To mi dobrze robi, że zamiast wisieć przed komputerem walnę się w kimono. Budzę się wprawdzie za wcześnie, bo coś czasami niespokojnie śpię, ale nie czuję się jak skacowany.
Idę niedługo na paletki. Ma być Japonka i Porąbany, może z nimi coś poćwiczę. Za oknem słońce, widzę nawet kawałek niebieskiego nieba, bo resztę zasłaniają mi bloki. Musiałbym wstać od stołu, albo wyjść na balkon, żeby więcej zobaczyć.
Nie mam zasłon w oknach, w kuchni. Kiedyś bym tak nie umiał, myślę sobie. Teraz to jakoś olewam, myślę, że tyle się zmieniło.
Ostatnio słucham sobie francuskiej piosenki:
Moi Lolita
Piosenkarka dość fajnie się rusza, doczytałem się, że w sumie, to ona jest chyba tancerką, czy coś.

Napisałem wiadomość do kumpelki w Australii, która też gra w paletki i do mojego trenera. On rzadko pisze. Nie muszę wspominać, że jest on porąbany, trochę, ma zdiagnozowaną psychikę, choć ja uważam, że to skutki jego przejść w dzieciństwie. Pewnie obie rzeczy na raz.
Mam oczywiście normalnych znajomych. Wiadomo, każdy ma jakieś coś tam, ale parę osób odpowiada standardowi drobnomieszczańskiemu. Oczywiście, nie powiem im tego.

Ważny jest rytm w moim życiu, jakiś program dnia. Nawet w niedzielę, jak nic nie muszę robić, to idę na spacer, bo tak sobie postanowiłem, chodzić na spacery w niedzielę. Czasami, jak jest ładna pogoda, a moje zakwasy mnie nie męczą, to idę pobiegać. Sport i w miarę regularny rozkład dnia.
Teraz też, gdybym nie szedł na sport, to po prostu leżałbym na łóżku, oglądając głupoty, po części złoszcząc się, że nic nie robię. Tak, to chociażby się poruszam i mam kontakt ze światem zewnętrznym.
Zauważyłem, że gdy siedzę cały dzień w domu, nie idąc nawet na spacer, to mi odbija. Dostaję bólu głowy, jestem cały czas zmęczony, jakiś taki do niczego. Czasami uda mi się to przerwać, wtedy zrobię coś, czasami nie uda mi się. Spacer pomaga. Nadaje dniu jakiejś struktury. Podobnie jak paletki dzisiaj. Wiem, że muszę zaraz iść, więc muszę przedtem na targ, co też robię dla zasady i nie kładę się nawet na łóżku. To łóżko jest czasami jak czarna dziura, człowiek wpadnie w nie i po ptokach. Chociaż, uczę się oglądać rzeczy, które by mnie zmotywowały. Jak choćby ciekawe muzyka, czy niektóre rzeczy sportowe.

Wczoraj byłem znowu na tym treningu "w kółko" (circle training). Tym razem nie mam takich zakwasów. Może się trochę oszczędzałem, może kondycja trochę lepsza, bo parę z tych ćwiczeń robiłem też w domu, poza tym, to zjadłem więcej przedtem. Ostatnio było może 35% facetów, teraz chyba z 90% dziewczyn. Było na co popatrzeć, choć oczywiście się nie wlepiam. Większość z nich wysportowana. Jak ćwiczę, to raczej koncentruję się na tym co robię, ale czasami coś tam wpadnie w oko. Wtedy, co się tu czarować, włącza się program instynktu przetrwania gatunku i człowiek zapomina o bólu mięśni, choćby na moment ;)

Komentarze

  1. Spacery pomagają, robienie czegoś też pozwala normalniej funkcjonować, tylko ta pogoda gra mi na nosie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutaj za to było słońce, ale zimny wiatr ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!