Trochę świeżego powietrza

Wczoraj, w niedzielę, oglądałem sobie niewinnie coś tam na komputerze, zawody w paletki. Nagle przychodzi wiadomość głosowa od popieprzonej Lokatorki. Ogrzewanie nie działa. To znaczy, od piątku, ale ona mi dopiero o tym o 10 rano w niedzielę mówi.
Wiadomo, dla mnie to od razu stres, bo tak mam pokręcone neurony w głowie. Zadzwoniłem do niej na koniec i wyszło, że zadzwonię do instalatora, tego, który je zakładał, w poniedziałek.
Nie działa, bo wody nie ma w zbiorniku. P-Lokatorka powiedziała, że normalnie, to wskaźnik ma być na 50%, ale teraz jest na samym dole. I to oczywiście wina instalatora, bo on powinien o to dbać.
Ona, oczywiście, chodząca niewinność, dlaczego niby ma patrzeć na jakieś wskaźniki na frontowej ścianie ogrzewania. Ja też zawaliłem, bo powinienem mieć umowę z jakimś instalatorem, ale przy tym poprzednim to piec nie działał jak się należy. Wyszło na to, że on się niespecjalnie zna, w czym za to był dobry, to w odbijaniu piłeczki.
W każdym razie spokojnie zaplanowaną niedzielę szlag trafił.
- Oddychaj - mówiłem sobie - co się tym wszystkim tak stresujesz, przejdzie.
Coś to pomogło, choć pod koniec dnia miałem ból głowy. Niezależnie od tego, że od paru dni mam początku tiku nerwowego w lewym oku.
Kiedyś to może bym się tym wszystkim bardziej przejmował, teraz mnie to nawet trochę śmieszy, gdy piszę o tym. Widzę siebie, z innej perspektywy, jak siedzę na łóżku, oglądając coś tam na YT, stresując się, z lekkim tikiem nerwowym w kąciku oka.
świat ma koło 14,5 miliarda lat, za 100 lat już śladu po mnie nie będzie, a ja się tak wszystkim przejmuję. To znaczy, moje emocje. Już w czasie rozmowy z P-Lokatorką zauważyłem jak poziom stresu wzrasta. Samo spostrzeżenie tego powoduje, że człek nabiera trochę dystansu, nie da się w to wciągnąć.
W każdym razie, to pod koniec dnia P-Lokatorka posłała wiadomość, że jej syn znalazł jakiegoś hydraulika z sąsiedztwa, która tej wody dolał. To znaczy, do tego trzeba mieć specjalny wąż, czy jakieś tam nakrętki, których ja nie miałem. Inaczej, to bym to sam zrobił.

Teraz jestem zmęczony, od rana. Nie zrobiłem nawet mich porannych ćwiczeń, bo mam coś zakwasy w plecach. Coś jestem połamany, tu coś ze ścięgnem Achillesa, tu prawe biodro.
- Daj sobie dzisiaj na luz - mówię sobie. Czasami tak robię. Po prostu muszę sobie trochę odpuścić, żeby się nie zajechać. Lekkie afty, tik w oku, zmęczenie. Nie poszedłbym na trening dzisiaj wieczorem, ale wcisnęli mi klucz do hali, więc muszę tam poleźć. To znaczy, sam się zgłosiłem, przez głupotę, bo trener zapytał kto przyjdzie w poniedziałek, punktualnie.
- Ja - powiedziałem. Wziął mnie przez zaskoczenie.
- To dam Ci klucz - mówi.

Były dosyć spore zawody w zeszłym tygodniu. Nie obejrzałem do końca, bo trochę mi się nie chciało, a trochę mi się skończył limit danych, bo nie uważałem. Niemcy blokują, więc muszę używać innych wejść. Poza tym, to nie chciało mi się oglądać, bo uczę się analizować gry, więc nie wlepiam się jak małpa w tapetę, ale próbuję patrzeć aktywnie.
Obejrzałem za to parę programów o Legionach. Nie wiedziałem, że oni już przed Amerykanami Wietnamczyków mordowali.
O co mi jednak chodzi. Parka z Australii, Azjatów, niezależnie od siebie napisała mi o meczach, tych których nie obejrzałem. Nawet nie zapytają, czy znam wyniki. Udało mi się nie przeczytać ich wiadomości. Nie lubię znać wyników przed oglądaniem meczu. To jakby komuś dać do ręki kryminał, mówiąc - To musisz koniecznie przeczytać, super książka, sam byłem zaskoczony, że kucharz był mordercą. Miłego czytania.

Dobra, słońce świeci, jazda na rowerze przy -5, czy -6 trochę mnie obudziła. Mógłbym jechać kolejką, ale wolę rower, trochę świeżego powietrza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!