Zardzewiałe myśli

Pokopany świat, delikatnie to ujmując. Siedzę bez koszulki, bo coś się znowu gorąco robi. Patrzę na mój tłusty brzuch. Wiem, ludzie mi mówią, że jestem szczupły, ale to oni mają brzuchy. Brzucha jako tako nie mam, ale tłuszcz. Nie wiem, czemu się tym tak przejmuję.
W każdym razie, wczoraj byłem coś do tyłu. Może dlatego, że źle spałem. Wypiłem dwie kawy i herbatę, potem siłownia i z powrotem do domu. Przed pójściem spać wypiłem pół kawy. A potem się dziwię, że się w nocy budzę.

Dzisiaj mam jakby watę w głowie, jakby labirynt. Moje myśli gubią się gdzieś tam. Trochę się przespałem, obejrzałem parę głupot w TV, nie wiem dlaczego. W każdym razie, to wiem, że jak wypiję dwie kawy i herbatę, to lepiej uważać, bo kończy się to aftami i jakimś otępieniem.
To takie dziwne uczucie, gdy ma się bawełnę w głowie.
- Nic nie ma sensu. Bo wszystko jest do kitu - to mówią mi Emocje.
- Ma sens, jesteś w dołku - mówi Logika. Ale te jej słowa zgrzytają tylko w mojej głowie. Wleką się jak lokomotywa parowa z wagonami pełnymi węgla, w której w do datku palacze są leniwi i nie dorzucają do ognia. Chciałbym te myśli jakoś przyśpieszyć, kopnąć, popchnąć do przodu, ale spróbuj przyśpieszyć taki ciężar.

Dzisiaj wieczorem trening i takie sobie pogrywanie. Ciekawe, co będzie. Palec mnie ciągle boli, od miesięcy. Może jakbym mu dał wypocząć to by się naprawił szybciej.

Muszę się znowu kiedyś na surf wybrać, ale to 100 km stąd i tłok, to mi się nie chce samemu, tym bardziej, że mam ostatnio bzika na punkcie paletek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!