Iść dalej

Chłodno tu w cieniu. Za szybę pewnie będę musiał zapłacić, to znaczy, za wymianę, bo naprawić się nie da. To w sumie dobre ćwiczenie, podzwonić po warsztatach, pojechać, obgadać. Wczoraj ścianka z B, jakoś poszło. Jak zapłacę, to będę się tylko denerwował, że się tak przejmowałem. Ostatnio mam trochę podejście "jutro może mnie już nie będzie". Nie przesadzam z tym, bo może jeszcze pożyję z 20 lat, trzeba jakoś wypośrodkować.
Przydała by się jakaś dziewczyna do przytulenia. Gdy czułem zdenerwowanie, to starałem się łączyć z sobą samym, z tym, który przeżył tyle stresu i którego lęki wychodzą. To chyba naprawdę pomaga, takie mam wrażenie.
Lęki powodują u mnie zmęczenie. Wtedy robię się jakiś ociężały i ciężki. Jem, ale tak, jakbym nic nie zjadł, tak, jakby moje ciało nie należało do mnie. Dlatego staram się nie objadać, choć czasami o tym zapominam.
Z prawej strony mam las, czy park, nie wiem nawet , jaki jest on duży. W sumie, to nie park, bo nie da się przejść w poprzek, bo drzewa, krzewy i bagienne sadzawki. Po drugiej stronie drogi, może 500 metrów w tamtą stronę jest dalej ten las, ze ścieżkami. Chłodno tu, zimno mi trochę w palce.
Czasami lubię nie jeść za dużo. Gdy za dużo jem, to czuję się ciężki, wiem, drugi Archimedes ze mnie ;)
Idę zaraz na drugą ściankę, tą w środku miasta, może się powspinam, może nie. UA tam będzie z jakimś jej kumplem. Nie chce mi się wspinać, bo mnie trochę mięśnie i ramię boli. Trudno mi czasami utrzymać jakiś rytm, jak rytm życia. Tak, jakbym nie miał napędu, bo go czasami wtedy nie mam. Ale, wtedy staram się iść dalej i tyle.
Tak mi się jeszcze przypomniało, bo siedzę w kafejce i obok mnie dwie dziewczyny rozmawiają o związkach, czy czymś. Jedna radzi chyba coś drugiej, rozmowy, które mogą trwać godzinami.
Dla mnie miłość jest emocją, skomplikowaną, składającą się z wielu elementów, które mogę próbować zrozumieć, albo i nie. Nie jest może czymś magicznym, a może jest. Ale znowu, mam wrażenie, że ludzie uciekają przed zrozumieniem. To w sumie normalne. Ale też chyba wydaje im się, że jak coś zrozumieją, to coś zniknie. Może, a może nie. Jak w muzyce, gdy nawet wiem, że jest ona zapisana nutami, czy może być i że skrzypce wydają dźwięki o takich, a nie innych harmonicznych, że to dur, to moll, to fuga, czy inna tam. Wtedy jest mi czasami łatwiej zrozumieć, o co chodzi, gdy słucham Bacha w wykonaniu Glenna Goulda, czy w wykonaniu Vanessy Mae. To tak na marginesie. Ale, może się mylę, kto wie. Ale tu akurat romantyczną muzykę puszczają.

Komentarze

  1. Auto powinno mieć auto casco. Naprawa powinna być sfinansowana z polisy. Nie daj się oskubać.

    OdpowiedzUsuń
  2. To skomplikowane, bo nie wiem, jaką oni mają polisę. W mojej polisie z nimi nie ma ubezpieczenia od stłuczonej szyby. Pożyjemy, zobaczymy. Póki co, to nie mogą do nich jechać, bo bagażnik (namiot) zdjąłem, musiał bym go założyć, a on cholernie ciężki. Tym bardziej, że nie wiem, co dalej, czy nie musiał bym tam samochodu na jakiś czas zostawić, czy co. A ja chciałem jutro nad morze i w góry ;)
    W Australii nie trzeba mieć OC, czy jak to się nazywa. Ogólnie, to w ogóle nie trzeba mieć ubezpieczenia na samochód, z tego co wiem ;)
    Pożyjemy, zobaczymy, ale, nie chciałem tego samochodu z namiotem, teraz tylko kłopot ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!