śmierć za zakrętem

Aktor Robin Williams nie żyje. Lubiłem go nawet. Podobno popełnił samobójstwo. Jak tu w telewizji mówili, męczyły go demony, od środka, ciemna strona jego życia. Był wywiad w porannej telewizji, z facetem, który z nim przeprowadzał wywiady.
Nie chodzi mi tu, w tym komentarzu o Williamsa. Po prostu myślę sobie, w takich momentach, że psychologia, czy psychoterapia czasami nie potrafi pomóc. Mimo, że facet miał kasę i stać go pewnie było na wielu specjalistów, to nie potrafili mu oni pomóc. Jak widać na załączonym obrazku. Depresja jest śmiertelną chorobą, podobnie jak PTSD, czy inne takie.

W sumie, to cieszę się, że się nie zabiłem i że raczej nie mam myśli samobójczych. Wiem, że kiedyś niewiele brakowało, skręcenie kierownicy samochodu, czy wypłynięcie gdzieś daleko w morze. Czasami leżałem na plaży, gdy jeszcze gdzieniegdzie były płachty śniegu. Przemarzłem, ale nie czułem zimna, nie czułem niczego, po wstrząsie spotkania z jakąś ex. Nie byłem po tym nawet chory. Planowałem sobie, jak mógłbym się zabić. Jak niektórzy, kładąc się w zimnej wodzie, pewnie bym się do tego upił. Nie zabiłem się, ale śmierć była chyba blisko, a może daleko, trudno to wyczuć. Nie szukałem chyba śmierci, ale nie uciekałem też od niej. Surfowałem sam, lądując czasami nieporadnie. Wystarczyło by wtedy, żebym stracił przytomność uderzając głową o dno, czy obrywając deską w głowę. Nie powinno się surfować samemu, jak i nie jest za bezpieczne wspinanie się samemu bez ubezpieczenia.

Co chcę powiedzieć. Udało mi się przeżyć i mam rzadko myśli samobójcze. Dlaczego? Wiadomo, po części chyba ze względu na pracę nad sobą samym, nad tymi demonami, tymi czarnymi miejscami gdzieś we mnie, w moim brzuchu, w mojej głowie. Gdy do nich wracam, gdy staram się połączyć z wewnętrznym dzieckiem, to może rozjaśnia to trochę te lodowato zimne miejsca. Tą ciemną jaskinię z soplami zwisającymi z sufitu. Czuję wewnętrzne zimno, gdy o tym piszę, ale tu też jest chłodno, w tej kafejce. Kafejki to moje miejsca ucieczki, tu mogę pisać, czy uczyć się. W domu jest mi trudniej.

Dlaczego RW się zabił? Nie wiem. Pewnie miał popieprzone dzieciństwo, wiadomo, to nie powód, ale często się do tego przyczynia. Jak u Cobaina, czy innych, wielu innych.

Możliwe, że mam trochę szczęścia, że jeszcze żyję, że dalej gram w grę w życie. Staram się pracować nad tym, żeby śmierć, samobójstwo, nie przekreśliły mojej drogi. Bo nie miało by to sensu, gdy jestem w miarę zdrowy i nie jest mi tak źle jak kiedyś. Pewnie społeczeństwo dorośnie do tego, żeby uznawać problemy natury psychicznej jako rodzaje choroby, schorzenia, jak grypa, czy angina. Jak mi znajoma napisała, w Nepalu, gdzie ona akurat mieszka, wyklucza się ze społeczeństwa kobiety, które mają po porodzie kłopoty urologiczne, czy jak to zwał. Ciemnota i zacofanie. Jak w Europie, 300, czy 50 lat temu, a w niektórych przypadkach do teraz. Też pewnie jestem ciemny, we wielu dziedzinach, zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że czasami jestem po prostu głupi. Do tego też muszę się przyzwyczaić, gdy chcę połączyć mój świat wyimaginowany, z tym istniejącym, przynajmniej, z wyobrażeniem tego, jaki jest ten rzeczywisty.
Każdy dzień, to walka. Mówię to sobie, jak nic mi się nie chce. Jak dzisiaj rano. Pomyślałem sobie, że moje myśli znowu poszły w jakieś zwoje w mózgu, te, które powodują uczucie beznadziejności i lęku. Czasami mówię sobie "to przejdzie", czasami sama myśl, że to tylko zła dróżka w mózgu, pomaga, by wstać i zrobić parę ćwiczeń, na początek dnia. Zrobić coś, co w danym momencie nie ma sensu, ale wiem, że potem, za parę godzin będzie miało.

Komentarze

  1. Ja myślę, że coraz bardziej choroby natury psychicznej znajdują zrozumienie wśród społeczeństwa Depresja do tej pory nie była brana na poważnie, a niestety zbiera coraz większe żniwo. Dociera do ludzi, że nie wolno jej lekceważyć.Jesteśmy samotni wśród tłumu i pewnie to też z tego wynika. Dochodzą do tego "duchy" przeszłości i gdzieś się człowiek poddaje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że niewielki odsetek ludzi jest w stanie chociażby pomyśleć o tym jak można toczyć grę ze śmiercią praktycznie każdego dnia. A szkoda, bo to naprawdę ważny problem...
    Mam nadzieję, że znajdziesz sposób na wygranie tej walki oraz powód, aby utrzymać się przy życiu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej ludzi popełnia samobójstwo, niż ginie w wypadkach samochodowych. Ale to nie jest zbyt popularny temat. Myślę, że jednym z powodów, dla których się ludzie zabijają, to brak zrozumienia własnej psychiki.Wiadomo, nie chodzi o to, żeby tylko coś zrozumieć, że lepiej by było, gdy nie trzeba było rozumieć, bo nie jest komuś tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że sposób już w pewnym sensie znalazłem, bo nie mam ochoty się zabić, a przynajmniej bardzo rzadko. I pamiętam bardzo dobrze, że kiedyś było inaczej. Pracowałem nad tym, dlatego nie boję się, że to nagle zniknie. To jak z grą na instrumencie. Wiadomo, jak długo się nie grało, to trochę niezgrabnie wychodzi, ale do końca się tego nie zapomni, jak się to już raz porządnie utrwaliło. Nie mówię już o jeździe na rowerze. Ale zobaczymy, co przyszłość przyniesie. W każdym razie walczę ;)
    Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!