Kroki w nieznane

Leciałem najpierw Boingiem, a potem A380, czyli tym największym pasażerskim Airbusa. Mam do niego sentyment, bo coś tam, minimalnie, przy nim też robiłem, choć oczywiście nic konstrukcyjnego. Bardzo cichy samolot. Z moimi słuchawkami do wyciszania dźwięku nie słyszało się prawie nic.

Gdy byłem na lotnisku, to zastanawiałem się, po co tu przyjechałem. Nawet jak mnie już X, razem ze swoją z siostrą odebrała, to miałem ochotę wracać. Ale potem pomyślałem, że nie mam się co od nich uzależniać jakoś.
I pojechałem na miasto, przedtem jeszcze parę drobiazgów zrobiłem. Takie mam wrażenie, że mniej czuję lęku niż ostatnim razem.
Zaczynam przysypiać na siedząco. Dwie kawy nie pomogły.

Nie wiem, ile tu zostanę, myślę, że nie o to, w tym wszystkim chodzi. Chyba chodzi raczej o to, żeby po prostu coś robić, nie uciekać cały czas.

Na lotnisku w Australii przglądałem się parce, przy okienku celnika. On, normalnie, ona z welonem na twarzy.

Komentarze

  1. A tak się zastanawiałam, czy już wyleciałeś? Fajnie odkrywasz siebie i nowe tereny. opisz jakie wrażenia! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Opiszę zaraz :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!