Lodowata ściana nienawiści

Zastanawiam się rano, czy tak już do końca życia będę rano smutny, czy niespokojny. Może tak, może nie, trudno wyczuć.
Kiedyś wiem, że zastanawiałem się, czy ból mi przejdzie. Też mi się wtedy nie wydawało to możliwe, że coś, co mnie po prostu zginało wpół, ściskając jakby przeponę, czy boląc, w sumie, to nie wiadomo gdzie, może przejść.
Teraz wiem, to znaczy, wyczytałem, że ból nie odróżnia, czy to ciało boli, czy, że tak powiem, dusza,czyli emocje.
Nawet nie wiem, kiedy tak ostatnio bolało. Pamiętam, jak czasami siedziałem na kanapie, starając się pracować nad sobą i po prostu trudno mi było wytrzymać.
Strzelałem sobie kawę, puszczałem muzykę i siedziałem tak po prostu z godzinę, starając się wrócić do przeszłości. Czasami, gdzieś tam w środku głowy, bolała może ta daleka przeszłość, dzieciństwo, a czasami ta bliższa, czyli jakieś nieszczęśliwe zakochanie.

Zauważyłem kiedyś, pisząc sobie o moim dzieciństwie, że to jakieś płaskie. Długo się nad tym zastanawiałem, o co chodzi, dlaczego to jakieś takie, nudne.
Parę dni temu zauważyłem, czytając to co napisałem, że nie ma w tym emocji. Nie ma też za bardzo opisu atmosfery, jaka wtedy panowała. Trochę, jakby to ktoś z zewnątrz opisywał, nie będąc za bardzo tematem zaangażowany. Coś w stylu "zrobiłem to, albo stało się to, stary zrobił to". Fakt, trudno mi sobie przypomnieć emocje, jakie wtedy czułem. Wiem, co czułem, bo mówiłem sobie to wtedy. Po części, to raczej wnioskuję sobie, jak się mogłem poczuć.
Więc dla celów terapeutycznych postanowiłem pisać więcej o tym jak to widziałem od środka, jak to czułem. Nie przychodzi mi to prosto, ale był moment, w którym poczułem smutek. Najczęściej, jeśli coś czuję, to coś w rodzaju lodowatej nienawiści. To jakby taka ściana lodu, odgradzająca mnie od całego świata. Dlatego łatwo mi się chyba czasami w jakichś zawodowych morderców wczuć, nie żebym miał takie tendencje, ale potrafię sobie wyobrazić, jak oni uczucia wyłączają. To w sumie czasami proste, gdy ten mechanizm jest dobrze wytrenowany.
Mnie tego od dziecka uczono. Gdy cię biją, to nic nie rób, schowaj gdzieś swoje uczucia, w bezpieczne miejsce. Pozostaw nienawiść do oprawcy, bo nienawiść nie boli.

Tęsknota, miłość, smutek, to wszystko niepotrzebne, gdy stoisz na baczność i ktoś ci daje w twarz, ciągnie za włosy, albo wykręca ucho. Nie licząc tego, że stary zabraniał mi płakać, jak mnie bił, to i tak znalazłem sobie własne uzasadnienie, dlaczego nie płaczę: "Prawdziwy Indianin nie płacze".
Długo w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, że stary "mnie bił". Gdy już jako dorosły czytałem o dzieciach, które bito, i które miały przez to problemy, to nigdy tego jakoś ze sobą nie kojarzyłem. Nie bił mnie kijem, nie miałem nawet specjalnie siniaków, a pasem oberwać, to było w sumie normalne, przecież.

Myślę, że nie o to chodzi, że obrywałem, raczej, za co mi się obrywało. W sumie, to za prawie wszystko można było dostać w pysk, czy być pukanym pięścią w głowę. Chociażby dlatego, że według mojego starego pukanie w głowę było uniwersalną techniką na wszystko. Dodawało rozumu i pozwalało mi szybciej pewne rzeczy zapamiętywać. Nawet nie wiem, czy mnie potem głowa bolała, wiem, że w dzieciństwie mnie chyba dosyć często bolała, a może mi się tylko wydaje.
Ale udało mi się przypomnieć, jak mnie ucho piekło, gdy mnie za nie ciągną, prowadząc do lustra, żebym się dobrze uczesał. Coś mi się kojarzy, że mnie twarz chyba też czasami nieźle piekła, a w uchu trochę huczało, od uderzenia z liścia. Gdy to piszę, czuję smutek, zawsze coś. W sumie, to jest to coś innego, niż ta zimna nienawiść.

Dlaczego mówię o tych mordercach seryjnych? Gdy oglądałem wywiad z Kuklinskim, mordercą kontraktowym mafii, opowiadał on o takim uczuciu, gdy coś, jak fala nadchodzi i człowiek może dać się jej ponieść. Na nim wyżywali się oboje rodzice, na mnie tylko stary, może dlatego nie stałem się zupełnie dziki.
On odkrył, że jest mu lepiej, gdy ma nad kimś kontrolę, choćby nad czyimś życiem. Nie był głupi, sam chciał wiedzieć o co właściwie chodzi, dlaczego stał się tym, kim był, kim wcale nie chciał być.

Ale tematy. Za ścianami biblioteki spokojnie, pewnie tylko koło 30C, ale miły wiaterek.

Nie wracam do dzieciństwa dla zabawy, myślę, że mi to długoterminowo pomaga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!