Słabszy dzień.

Codziennie chyba zadaję sobie pytanie "co ja tutaj robię". Tyle, że w Niemczech też sobie to pytanie zadawałem, z tą różnicą, że tam najczęściej gdy byłem w pracy. Teraz wypróbowałem jak to jest, być tutaj. Nawet nie myślałem, że tak długo tu zostanę. Początkowy plan to 3 miesiące, a jestem tu już prawie, że półtora roku.

"I co ja tu robię, i co ja robię tu", jak w piosence Elektrycznych Gitar. Myślę czasami o NB (narkotyk-B), tak, jakby ona tam na mnie gdzieś czekała. Wymarzona, prawie, że idealna dziewczyna. Nie licząc tego, że ona w tym czasie zdążyła być matką i rozwódką, nie ze mną oczywiście.
Ale, logika i emocje, one się czasami nie umieją dogadać, czy spotkać, nie tylko u mnie.

Kobieta by mi się przydała, myślę sobie.
Gdy widzę, co się dzieje w Europie, to wcale mi się nie chce wracać, albo jechać tam znowu na jakiś czas. Ale siedzieć tutaj tak jak siedzę, bez sensu, też nie mam ochoty. Do lipca jeszcze posiedzę, chyba, że się zdecyduję pojechać teraz do Niemiec, pozałatwiać tam parę rzeczy i znowu tu wrócić. Nie wiem, nie mam na to ochoty, a może boję się tego, że tam muszę niektóre rzeczy robić, z którymi nie dam sobie rady. Jak i tutaj sobie z paroma nie daję, albo kosztuje mnie to dużo energii.

Muszę jednak jeździć do kafejki, bo w domu zalewa mnie obezwładniający asfalt.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!