Krótki smutek po śnie

W niedzielę śniło mi się, że otrzymałem wiadomość, że mam się dobrze bawić, czy coś, w stylu "mój dobry przyjacielu", od dziewczyny na której mi zależało. Nawet nie wiem już o kogo tu chodziło, ale pamiętam, że oczywiście źle się poczułem. To znaczy, w tym śnie mnie to jakoś zabolało.
Obudziłem się i smutno mi było. Przynajmniej przez moment. Przeszło mi chyba dlatego, że doszedłem szybko do wniosku, że to pewnie jakiś tam odruch się znowu obudził. No właśnie, wygląda na to, że smutek ze snu przeniósł się do rzeczywistości. Nic dziwnego, bo smutek jest powodowany hormonami, to znaczy, zbyt mało serotoniny, czy dopaminy. Gdy miałem ich za mało w czasie snu, to niby dlaczego miałbym ich naraz mieć więcej, gdy się obudziłem.
Tak sobie po prostu kombinuję.

Wczoraj na treningu graliśmy podwójne, pod koniec. Zauważyłem, że wcale nie jestem jakoś specjalnie podenerwowany. Przyłapałem się oczywiście na tym, że mam płytki oddech. Powoli przyzwyczajam się do głębszych oddechów, to pomaga. Myślę, że pewnie się moja technika i szybkość trochę poprawiła, ale to może też kwestia treningu mentalnego, choćby tego oddychania, że mniej się stresuję. Myślę, że obie rzeczy, bo gdybym zawalał technicznie, to by mi sam oddech może nie pomógł. Trudno wyczuć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!