Spokój, smutek, niepokój

Sobota, nawet jakoś przeleciała, nie tylko na oglądaniu seriali. Przeczytałem parę innych blogów, zanim się zalogowałem. Raczej tak z rozpędu. Ludzie mają problemy, bo mają dziecko, za mało kasy, albo ktoś tam kogoś na coś tam nie zaprosił. Ja się cieszę, że nie czuję lęku, albo czuję go mniej. Mam takie momenty, że nic mi nie leży na piersi, że potrafię zrobić to, co sobie postanowiłem, albo co akurat powinienem zrobić. To znaczy, jakoś robię te rzeczy, ale kosztuje mnie to dużo siły. Muszę się napić kawy, czy herbaty i uciekam w samotność mojego mieszkania, dzieloną ulubionymi serialami ściąganymi z netu. Po prostu by uciec od czegoś, co mam w głowie. Nie idę wtedy na miasto, bo nie potrafię się do ludzi zbliżyć, to znaczy, to ładnych dziewczyn, co powoduje jeszcze większą bezradność i smutek. Ale teraz siedzę akurat w kafejce, przyleźli inni i musiałem z nimi gadać chwilę, Niemiec, Amerykanin i Finka. Ale przez to, że dużo do miasta jeżdżę, w sumie codziennie, to lepiej mi jakoś jest. Staram się zachować kontakt z samym sobą, by nie musieć uciekać od siebie samego. Czasami to działa, czasami nie.żadnych wiadomości od NB, tylko jej ojciec się odezwał, bo jego też znam, ale on o niczym nie wie. Idę do domu, kupię sobie jeszcze po drodze jogurt. Byłem się powspinać, wczoraj fitness, z J, fajnie było.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!