Codzienne ćwiczenie na lęki

Już prawie 16, niedziela, byłem nawet pobiegać, bo mnie trochę po herbacie roznosiło. Zrobiłem nawet parę ćwiczeń po bieganiu.
Za oknami pełno wiewiórek, co chwilę jaką widać, jak podejdę do okna. Tu wzdłuż całej ulicy drzewa leszczyny, czyli orzechy laskowe. Pełno tych orzechów, choć są one raczej małe. Raczej się po nie nawet nie schylam, bo pewnie albo puste, albo już przegryzione, przez te rude stwory.
B się odezwała, wczoraj. Zapytała co u mnie. Coś tam odpisałem, ale już nie odpisała. Ona zawsze była taka trochę cichociemna. Tajemniczy Don Pedro.
Nie przejmuję się tym aż tak bardzo, takie życie. Miło było i tyle. Staram się szukać własnego życia.
Oglądam jakiś Chiński serial, o wojsku, brygadzie specjalnej. Mają teraz dostać kobiecy oddział. Póki co, to adeptki walczą z gniazdem os. Przedtem to ci specjaliści walczyli z jakimiś z mafii, czy coś. Wkoło zabudowań mafiozo stało może z 50 strażników, oczywiście, z maskami na twarzy, bo wartownicy mafii zawsze się maskują, żeby ich kumpel nie rozpoznał. Więc brygada specjalna w piątkę ich rozwaliła, a może było ich trochę więcej. Jakbym ruski film oglądał.
W każdym razie, to nie chce mi się uczyć tego chińskiego, ale taki film z napisami sobie pooglądam, bo coś tam zakapuję, a większości staram się domyślić ;)

Kupiłem sobie VPN, NordVPN, do ściągania nagrań z gier w paletki. Inaczej, to mogę je dopiero z opóźnieniem zobaczyć i do tego czasu pewnie mi jakiś osioł wynik zdradzi, więc po ptokach.
Czasami używałem darmowego VPN, czyli takiego, że mi zmieniał geo-lokację. Tyle, że wszędzie w testach pisali, że on sprzedaje dane osobowe, ale też historię browsera ściąga, nawet tą, gdy jest nieczynny. Więc zamiast kupić go na parę dni, kupiłem sobie tego Norda, na dwa lata, bo to taniej, a będzie święty spokój.
Problemy pierwszego świata.

Czasami mam wrażenie, że lęki mnie mniej męczą. Dzisiaj rano siadłem do pisania pamiętnika, od razu z rana, żeby mieć z głowy i dało się wytrzymać. Wygląda na to, że trening jakoś działa. Wiem tyle, że jestem w stanie pisać pamiętnik i takie tam, przez 20 minut dziennie. Robię to niezależnie od tego, czy uważam w danym momencie, że to ma sens czy nie. Jestem jak królik doświadczalny. Obserwuję sam siebie, co się ze mną dzieje, czy robię się śpiący, czy jest mi gorąco, tak nagle, albo coś się zaczynam dusić. Jak zwykle, głębokie oddechy pomagają.
Czasami przychodzi mi do głowy - to nie ma sensu - gdy mam siąść do pisania, ale wiem, że to tylko wymówka. Samo pisanie jest ćwiczeniem, niezależnie od tego, czy treść ma wiele sensu czy nie. Chodzi o to, żeby się przebijać przez te lęki, starać się je pokonać.
Sport też pomaga, bo idę sobie do klubu, coś tam pogram, potem napiję się kawy, pogadam, zjem coś tam.
Wczoraj ćwiczyłem z Tajlandką. Od jakiegoś czasu gada już ze mną, nawet sama zapytała, czy chcę z z nią potrenować. Straciła trochę na wadze, gra też w jakiejś drużynie ligowej. Nabrała kondycji i lepiej wygląda.
Wolę ćwiczyć niż grać, bo tyle chcę poprawić, tyle robię źle, że fajnie mi się nad tym pracuje, a poza tym, to mniej stresu niż w grze o punkty. Można się wyluzować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!