Czasami smutek

Taki sobie lekko podduszający smutek. Może dlatego, że B się nie odezwała, nie mylić z NB (narkotyk-B), a może dlatego, że na treningu przegrałem, grając podwójną. Prowadziliśmy wysoko, a przechlapaliśmy. Dwa sety. Czuję się potem znowu bezradny.
- Te całe treningi nic nie dają, po co się w ogóle wysilasz, jak i tak na koniec sam sobie podstawisz nogę, nieudaczniku - mówią mi moje emocje i jakieś tam myśli w głowie.
Pozostaje smutek.
- To tylko smutek - mówię sobie - przynajmniej coś czujesz.
To takie rozdwojenie jaźni. Z jednej strony wiem, że jakoś sobie tam radzę, ale z drugiej, gdy coś nie wychodzi, to od razu przypomina mi się wszystko, co nie wychodzi. To, że jestem sam, że nie wiem co ze sobą zrobić. Inne rzeczy jakoś się nie liczą. Fakt, że mam jakiś dach nad głową i jakoś sobie tam jednak radzę, o tym nie myślę. Nie pasuje to do obrazka.
Oczywiście, potrafię o tym myśleć, ale to wymaga energii, jak przestawienie jakiejś zardzewiałej zwrotnicy. Zacina się ona i skrzypi.
- Oddychaj - mówię sobie - i łatwiej mi to cholerne ustrojstwo poruszyć.
- świat może wcale nie jest taki, jakim go widzisz - przyszło mi dzisiaj do głowy.
Może widzę go dużo bardziej negatywnie, niż on jest.To oczywiście bardzo pomocne w tym, żeby mniej się starać.
Czasami myślę, że sam sobie chcę pokazać, że było mi tak źle, dlatego
- Jak to zrobić, żeby sobie nogi nie podstawiać? - pytam sam siebie.
- Po części ci to już trochę wychodzi - pada odpowiedź w mojej głowie. - Jest lepiej niż było, lepiej się czujesz, czy tego chcesz, czy nie.
Wiadomo, czasami nie znoszę tej mojej słabej strony, tej płaczącej, bezradności, choć raczej nie płaczę.
- Tyle, że jest jak jest, trzeba patrzeć, jak to zmienić, szukać dróg, a nie przeszkód - myślę sobie.
Trochę to chyba pomaga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!