Klatka

Tak sobie siedzę w tej mojej klatce emocji, ograniczeń. Zagaduję dziewczyny, ale jakoś nic z tego nie wychodzi. Niektóre powodują, że coś się we mnie dziwnego dzieje, nawet nie wiem co, to jakiś dziwny stan, muszę mu się przyjrzeć. Ale zaczynam za nimi tęsknić, za tym rodzajem opium. Ale nie odważam się zaprosić ich na kawę. No, może oprócz J, ale ona pojechała za granicę, na parę tygodni.
Jest mi potem smutno i czuję się samotny. Znam to od lat. Jak przeskoczyć tą barierkę.
Gwiazdka, bo tak ją nazywam, lubi tulić się do mnie. Ma wytatuowaną gwiazdkę na plecach. Tyle, że ona mi się nie za bardzo podoba.
Napisać coś do NB? Albo nic nie pisać?
Zdrowy rozsądek mówi, żeby nie pisać. Ale czym on jest? Dokąd mnie zaprowadził?
Gdy wspinam się z D, to jest fajnie, rozglądam się za innymi dziewczynami, a na koniec urządzamy sobie trening kondycyjny, czyli wchodzi się jakąś drogę parę razy pod rząd, aż się nie da więcej. Ciekawe, czy D jest zazdrosna?
Tyle jest ładnych dziewczyn na hali, ale większość za młoda.
Gdy nie piszę, to czuję się smutny i samotny, gdy piszę, to nie mam tego uczucia, po prostu piszę i jakoś żyję tym, co akurat się dzieje. Literki pojawiają się na ekranie, moje myśli krążą wkoło NB, czy jakiejś innej, ale nie ma czasu na smutek, czy radość. Może dlatego, że próbuję opisać to co czuję, i wtedy to znika.
Napisałem maila do NB, w sumie, to raczej o przeszłości i tak sobie. Nie wiem, czy jej mail się zgadza, ale nie ma to chyba żadnego znaczenia. Wolę coś napisać, gdy mam na to ochotę, niż się zastanawiać.
Tyle jest dziewczyn, coś się znajdzie.
Denerwuje mnie ta moja klatka, mógłbym teraz wyjść na ulicę i zacząć wyć. Ale, czy to pomoże? Więc wracam do domu, ze świadomością, że jutro idę do pracy i, że będę starał się, by mnie nikt tak łatwo nie zranił.
Zacząłem znowu korespondować z A, tą mężatką, która włóczy się po świecie ze swoim chłopem. Ona wraca niedługo do Australii, więc może też tam pojadę, choćby na pół roku.
Myślałem sobie, że zanim umrę, to chciałbym znać tyle i tyle języków obcych.
Ma to sens?
Moje emocje to śmieszna rzecz. Czy to NB, czy DN, czy inna, która jest jakoś specjalna, to rzucają mną one o ściany. Ale chyba mniej. Kiedyś łapała mnie pięść za wnętrza, czasami nie jadłem parę dni. Teraz, teraz staram się wyłapywać te momenty i im zapobiegać. Ale też iść dalej, nie uciekać przed wszystkim. I co będzie jutro?
Ku..a klatka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!