Krawędzie

No i nie przyszła na badmintona, ta ładna A. Szkoda, a z drugiej strony ominąłem może trochę chwil bólu. Nie mówię tu o zwykłym, bo zwykły to czasami pestka. Przynajmniej wiadomo, o co chodzi. Zdarzyło mi się raz, że miałem niewykryte pęknięcie wyrostka łokcia. Normalnie, to trzeba to blachą łatać, jak się idzie do lekarza. Nie poszedłem, za to pojechałem na zawody, mimo, że jedną ręką nie umiałem porządnie nic trzymać, ani nic. Może dlatego złamał mi jeden ciućma obojczyk.
Na pogotowiu powiedziałem, że mnie boli, to oni od razu, "od kiedy", "a przecież mieliście badania lekarskie przed zawodami".
Badania były, jeden z nas poleciał z listą do lekarza, ten ją podbił, wiadomo jak jest. To się nie przyznałem, że mnie jeszcze mocno boli. Wyszło to po dwóch tygodniach, na wizycie kontrolnej, jak powiedziałem, że mnie jeszcze boli. "To niech pan zegnie", miła pani doktor zażyczyła sobie, bez pytania o badania przed zawodami. Coś strzyknęło, to mnie na rentgena posłała.
Powiedziała mi, że mam farta, bo normalnie, to trzeba to blachą łatać, ale widać przez to, że tym ruszałem, jakoś się to kupy trzymało. Widać było to pęknięcia, bo się jeszcze nie całkiem zrosło.
Ale taki ból wewnętrzny, który tak dziwnie za splot słoneczny łapie, skręca wszystko w środku, unieruchamia jak imadło, tego nie lubię. Czasami zdarza mi się, że przez to nic nie jem, nawet parę dni.
Dlatego wolę smutek. Jak wczoraj. Nawet taki głęboki, taki, bez dna.
Ale poszedłem do kafejki, pogadałem z K, który jest dziwna, pośmiałem się, przyszedł jeszcze P, były oceanograf, jakaś Finka, jeszcze ktoś i jedna, która akurat książkę próbuje wydać. Łypałem też na jedną dziewczynę, przy sąsiednim stoliku, i wszystko było fajnie.
Wiadomo, smutek nie zniknął, ale jestem w stanie w miarę normalnie myśleć. Przedłużyli mi robotę o parę miesięcy. Teraz jest więcej luzu, bo już trochę otoczenie poznałem.
Popracuję, też nad sobą, bo nie raz łapią mnie tam stany lękowe. Zalewają mnie fale gorąca, zaczyna mi się w głowie mieszać, chciałbym wtedy po prostu uciec, pobiec przed siebie, biec do upadłego.
I myślę sobie wtedy, że to jakieś reakcje z przeszłości. Bo przecież siedzę sobie na wygodnym stołku, albo mogę wstać, wyjrzeć przez okno, czy nawet iść na spacer, mogę powiedzieć, że jestem chory. Ale od tego lęku nie ucieknę, bo gdziekolwiek bym nie poszedł, to jest on ze mną. Więc szukam go, tych momentów, w których on powstał. Tych czasów, gdy uciekałem gdzieś w siebie, by nic nie czuć.
Upijam się herbatą, jak inni alkoholem.

Lubię ten tekst, choć nie wszystko rozumiem,
http://www.youtube.com/watch?v=YLCWOxraLAg
mhmm, Francuzki też są ładne..., Prawie tak ładne, jak Polki ;)
To znaczy, ta tutaj ;)
http://www.youtube.com/watch?v=yck4mCusKMY

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!