Balans, coś się zmienia?

- Czy Ty się kiedyś zastanawiałaś, dlaczego utrzymujesz ze mną kontakt? - Zapytałem NB (narkotyk-B) na WA. Wyłączyłem potem głos telefonu, bo noc.
Rano budzę się i sprawdzam telefon.
- Nie zastanawiałem się. To brzmi jak zarzut. - Czytam rano to, co NB napisała parę godzin wcześniej. - Uraziłam Cię? - widzę, że dopisała to rano.
Z tego wszystkiego wytworzyło się coś w rodzaju dyskusji. NB po raz pierwszy chyba powiedziała o swoich lękach.
Ja potem oczywiście napisałem za dużo, gdy ona była w pracy i nie odpisywała.

Dzisiaj rano, znowu pod wpływem jakiegoś filmiku na YT, napisałem jej coś miłego. Wysłałem to, ale po chwili doszedłem do wniosku, że to chyba nie za dobry pomysł.
- Ty mi nigdy takich miłych rzeczy nie napisałaś, z tego co pamiętam. - dorzuciłem więc. A po dziesięciu minutach - Więc pewnie nie chcesz, żebym Ci coś takiego pisał. Logicznie myśląc. - dodałem.

Myślę, że zaczyna mi przeszkadzać brak balansu w naszym kontakcie. Czuję się, jakbym tylko dawał i dawał, a nic nie wraca z powrotem. Więc po co mi to?
Kiedyś emocje mną bardziej kierowały. Niejako musiałem się NB przejmować. Wiedziałem, że gdzieś tam siedzi, w Niej, to wystraszone dziecko, czujące się samotnie. Czułem się jakoś z tym dzieckiem związany. Teraz, nawet nie wiem dokładnie dlaczego, zaczynam uważać, że od lat próbuję i nic się nie zmienia. Więc lepiej samego siebie chronić.
- Kiedyś szukałem klucza do Ciebie. - Napisałem NB, w naszej przedwczorajszej dyskusji. - Teraz myślę, że jak ktoś drzwi od środka zaspawał, to potrzebna raczej laska dynamitu.
- Gdy coś jest nie tak, to szybko się chowam. - powiedziała mi NB.
Ona nie jest małym dzieckiem. Lepiej sobie może radzi niż ja, myślę sobie, więc dlaczego mam jej "pomagać", samemu się przez to gorzej czując?
Wiem, że wcześniej też już tak myślałem. Tyle, że teraz jest to silniejsze, niż przymus przejmowania się Nią.  Ciekawe dlaczego, co się we mnie zmieniło, albo zmienia? Zobaczymy, jak się to zmieni, z czasem.

Siedzę w kafejce. Może dlatego, że tu klimatyzacja, to nie odczuwam fal gorąca. Z drugiej strony, to myślę, że to chyba też przez obecność tylu ludzi i dlatego, że nie jestem w domu. Dom, przypomina mi małe piekło, gdzieś tam głęboko w mojej głowie. Myślałem, że nie mam w sumie tych "flash backów", czyli przeżywania przeszłości. Może i nie mam, tyle, że jak jestem w domu, to włączy się niepokój, lęk. Czuję go jeszcze silniej, gdy słyszę, że współmieszkaniec wraca, gdy słyszę jego samochód. Kiedyś bałem się odgłosu powracającego starego, odgłosu jego samochodu.

Tyle tu ładnych dziewczyn przechodzi, a ja sam. Może dlatego, że już taki stary, ale, że od "zawsze" jestem sam, z przerwami, to myślę, że to nie o to chodzi.

Komentarze

  1. "a gdy serce twe przytłoczy
    myśl, że żyć nie warto,
    z łez ocieraj cudze oczy,
    chociaż twoich nie otarto."
    Konopnicka :)
    Zawsze mi się podobało, chociaż bardziej zwraca moją uwagę na to, że w związkach międzyludzkich, na czymkolwiek by się opierały, nie ma balansu. Inaczej nie nazywałyby się związkami międzyludzkimi a raczej transakcjami.
    Swoją drogą, fajnie Cię znowu czytać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :)
    Wierszyk fajny.
    Myślę, że w związku dwojga dorosłych ludzi powinien istnieć jakiś balans, jak ma to inaczej funkcjonować? To jest czymś w rodzaju transakcji. Ludzie coś sobie dają, coś dostają, inaczej, to by nie byli razem. Normalnie, to raczej tego nie robią świadomie, ale w wielu przypadkach tak jest, "coś za coś".
    Dlatego też mówi się o pracy nad związkiem. Gdy tylko jedna osoba nad tym związkiem pracuje, coś tam wkłada, idzie na kompromisy, a druga tylko korzysta z tego, to wiadomo, taki związek może istnieć, ale nie jest to związek na zasadach partnerskich. Jeden z partnerów gorzej na tym wychodzi.

    A co do transakcji, to istnieje teoria analizy transakcyjnej, np.
    "Ja jestem OK, ty jesteś OK. – pozycja zdrowia psychicznego, postawa realistyczna pozwalająca rozwiązać konstruktywnie problemy życiowe, wiąże się z pozytywnymi oczekiwaniami wobec innych, respektem dla ich potrzeb i autonomii;"
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Analiza_transakcyjna
    http://www.analizatransakcyjna.pl/strona/teoria/3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znałam tej teorii, good point :)
    Hm, wiele zależy od rodzaju związku, rodzaju relacji. Nie da się ze wszystkimi utrzymać relacji z pozycji zdrowia psychicznego, bo o ile u nas wszystko działa ok, potrzebna jest jeszcze ta druga strona. Gdyby chcieć tylko zdrowych relacji, równie dobrze można by rzucić w kąt kontakty z większością znajomych, bo w sumie pilnować tego "zdrowia" można głównie z własnej strony.
    Ale tak, im ważniejsza relacja, tym lepiej by było, żeby była zdrowa, bo inaczej ciągnie w dół i trzeba... no, mieć niezłą krzepę.
    Nie wiem jak jest z Tobą i z NB, ośmielę się tylko napisać, że to ważne jakie pokładasz nadzieje w związku. Bo przecież z kimś, z kim nie jesteś w związku partnerskim, czyli w którym nie pokładasz jakichś szczególnych nadziei, o wiele łatwiej przełknąć "chorobę" relacji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co rozumiesz pow pojęciem " relacji z pozycji zdrowia psychicznego".
    Nie chodzi mi o zdrowie, czy chorobę psychiczną, ale o dawanie i branie. Gdy jedna osoba daje więcej, niż dostaje, to nie ma balansu. Chyba, że jest się rodzice, czy dzieckiem. Wtedy nikt takiego balansu nie oczekuje.
    Co do mojego podejścia do NB, to nie polega to na podejmowaniu "logicznych" decyzji, ale raczej o uzależnienie emocjonalne. Dlatego NB - narkotyk B. Jetem w pewnym sensie uzależniony od kontaktów z NB, próbuję jej pomagać, bo moje emocje się tego domagają.
    Samo myślenie o kimś, do kogo czuje się afekt, powoduje wydzielanie hormonów szczęścia, podobnie jak wtedy, gdy bierze się narkotyk. Uśmierza to też oczywiście ból.
    Logika mi mówi "daj sobie spokój", emocje chcą czegoś innego.
    W związku z tym, że wiem, że część moich emocji jest bez sensu, patrz PTSD, staram się zachować jakieś rozsądne podejście do NB ;) Proste to nie jest, kiedyś było bardziej bolesne, teraz zaczyna być interesujące. Obserwuję siebie, na przykład, dlaczego chcę napisać do NB, co się ze mną dzieje.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że nie chodzi stricte o zdrowie i chorobę, pisałam to zaraz po przeczytaniu o pozycjach psychologicznych przy analizie transakcyjnej, tam postawę realistyczną nazwano "pozycją zdrowia psychicznego", tak też, niezbyt dosłownie, napisałam :)
    Widzę, że ogrom pracy wkładasz w samoogarnianie. Chapeau bas.

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie, to nie mam innego wyjścia, niż się tym zajmować, nikt innego za mnie tego nie zrobi, a to jak jest, strasznie mnie wkurza, jest frustrujące i deprymujące ;)
    Parę lat temu stwierdziłem, że trzeba coś zmienić, w mojej głowie, że się "powinno dać".
    To nie była decyzja emocjonalna, raczej logiczna. Emocje mówiły mi coś innego :)
    Często mam wrażenie, że po prostu tracę czas, robiąc coś bez sensu :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!