Jak magnes

Dzisiaj rano znowu
- Dzień dobry - od NB, czyli narkotyku B.
Ona jak zwykle zmęczona, usypiała swoją małą, sama przy tym przysypiając.
Coś tam odpisałem. Wymieniliśmy parę zdań.
- Idę z psem - napisała w końcu. - Miłego dnia.
Bo to jak w piosence Dido, gdy u mnie noc, to u niej dzień, mniej więcej.
Potem wymieniliśmy jednak parę zdań. Ona wskakiwała do wanny. Potem wyskoczyła, znowu jakieś zdanie.
Nie wiem, czy ona taka uprzejma, czy może tak dla zabawy pisze. Też tak robię, z A na przykład.

W każdym razie to napisałem NB, że ktoś kiedyś powiedział "goń mnie, ale mnie nie dasz rady złapać", w sensie o Niej.
Ciekawe, co mi odpisze, pewnie to zignoruje, a może się obrazi. Da mi po uszach, zobaczymy.
Wątpię, żeby jej to dało do myślenia. Bo nie ma nad czym myśleć. Moje urojenia, nie tylko moje, ale urojenia.

Wczoraj w nocy, obudziła się, gdy akurat pisałem do niej. Zrobiła wtedy referencję do swojego życia seksualnego.
Wspomniałem o tym dzisiaj, że jak tak dalej będzie pisać, to nie będę umiał zasnąć.
- Bez obaw, już nie będę, zaspana byłam, przepraszam - przyszła szybka odpowiedź.
- Nie boję się odpowiedziałem - ale poczułem się jakoś odrzucony, jakby przywołany do porządku. Jakoś pusto się zrobiło, we mnie, czy wkoło.
Wiem, że prościej jest wierzyć, że Ona coś ode mnie chce. To wygodna forma ucieczki.
- W sumie, to po co szukać dziewczyny, nie mogę nawet, bo Ona jest - coś sobie myśli w mojej głowie.
- Co będzie, gdyby Ona chciała być ze mną? -  kontynuuje ten sam głos.
Na pierwszy rzut oka brzmiało by to nawet jakoś rozsądnie, pod warunkiem, że istniała by jakaś relacja między mną a NB.
- No właśnie, gdyby. Ale nie istnieje - podpowiada mi Logika. - A przynajmniej prawdopodobieństwo tego jest niezmiernie niskie.
Emocje nie lubią tej logiki. Emocje szukają metod na uniknięcie sytuacji stresowej, czy lękowej. One nie znają się na statystyce.

Stres, to poznawanie dziewczyn, obawa, czy mnie zaakceptują takim, jaki jestem. Walka z moimi lękami, może potem ból po odrzuceniem.
To z NB znam, wiem, jak to boli, pozłoszczę się, ale mam w pewnym sensie spokój.
Nie pierwsza dziewczyna, za którą latami tęsknię.
Tak, to z NB jest pod pewnym względem wygodne. żyję sobie jakby jakiejś szklanej kuli.
Mogę udawać, że wszystko jest w porządku, przynajmniej, gdy o to chodzi. Nie muszę się konfrontować z rzeczywistością. Wystarczy tylko udawać, że wszytko jest w porządku. Jak w moim dzieciństwie. Ten ból i to oczekiwanie znam.
To się też nazywa "unikanie".

Ale istnieje też inny aspekt tej sprawy. Znam NB od czasu, gdy była jeszcze dzieckiem. Spędzaliśmy czasami czas, to znaczy z Nią, jej mamą.
Może stąd się też bierze to, że czuję się jakoś za nią odpowiedzialny. A może czuję się jakoś z Nią związany.
Nie wiem, czy kiedyś o tym wspomniałem, ale czasami mam skomplikowany sposób odczuwania i myślenia.
- A może to po prostu jednak zwykłe unikanie, o którym tyle czytałeś? - pyta Logika.

W każdym razie, to staram się od NB trzymać na dystans. Bo problem polega na tym, że im bliżej Niej jestem, tym bardziej mnie do niej ciągnie.
Podobnie jak z dwoma kawałkami magnesu. Im bliżej są, tym trudniej je oderwać, trudniej kontrolować. Podobnie z moimi emocjami i myślami.
Dlatego staram się nie myśleć o NB za bardzo, unikać tego. I tak za dużo o niej myślę, uważam. Dużo za dużo.
Przykład z magnesem bardziej mi się podoba, niż przykład z meteorytem, schwytanym przez pole grawitacyjne ziemi.
Na końcu spala się on w atmosferze, albo rozwala o ziemię. To z magnesami jest jakoś przyjemniejsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!