Bariery lęku, progi, threshold

Threshold, to w sumie próg. Musiałem się zastanowić, jak to jest po polskiemu ;) Lubię piosenkę, "The Stranglers - Golden Brown", przypomina mi ona NB (narkotyk B).
Mam dni, jak dzisiaj, kiedy udaje mi się coś w domu zrobić. Tak, jakby lęk ustępował, na jakiś czas. A może się do niego przyzwyczajam? Może wierzę, że lepiej sobie z nim radzę. Brakuje mi kogoś bliskiego, ale z drugiej strony, jest mi chyba łatwiej, nie muszę być kimś, kim nie jestem, walczę ze sobą sam i nie muszę wysłuchiwać, czemu czegoś nie robię, przecież to "proste".
Ten klawesyn z Golden Brown przypomina mi jedną, nie jak NB, ale taką z którą byłem parę lat.
Wczoraj polazłem na ściankę. J nie mogła, więc byłem z D i B. B jest w sumie dosyć atrakcyjna, ale mnie ona nie rusza. Miałem lekką satysfakcję, bo przeszedłem znowu jedną lekką VII+, którą B nie dała rady, choć chodzi częściej niż ja. Potem polazłem na jedną VII-kę, która w sumie jest trudniejsza od tej VII, i tyle na temat stopni trudności. Niektóre VI-ki mają miejsca jak w VII-kach. Ale VIII jeszcze nigdy nie zrobiłem, czyli jestem w sumie cienki Bolek.
D powiedziała "Cześć" po Fińsku, więc rzuciłem odruchowo "Dzień dobry", bo kiedyś uczyłem się paru słówek, jak mi się jedna Finka podobała.
Napiłem się mocnej herbaty, rano byłem pobiegać. W sumie, to straciłem chyba ze 3-4 kilo w ciągu ostatniego miesiąca. Wystarczy się nie obżerać na kolację i trochę sportu uprawiać. Dlatego łatwiej mi się wspina, bo te VII ki są w przewieszkach, a 4 kilo, to zawsze coś, 4 torebki cukru, które trzeba tachać do góry.
Szukam mieszkania, może co znajdę, bo oglądam przynajmniej ze dwa tygodniowo. Nie wiem, ile mam wydać. Szukanie mieszkania jest stresujące. Samo oglądanie ogłoszeń powoduje, że czuję, jak coś mnie zaczyna zgniatać. Trudniej mi się oddycha, moje myśli stają się krótsze i trudno łapać ich wątki. Lęk, wiem o tym. Ale jak dzisiaj rano biegłem, to myślałem sobie o tej VII-ce, tej łatwiejszej VII+. Gdy człowiek jest na wysokości parunastu metrów i palce zaczynają puszczać, to nie myśli się o wielu rzeczach, po prostu nie chce się polecieć, choć w przewieszce nic się nie stanie, raczej, wpadnie się w linę. Ale to miłe chwile nieobecności, zapomnienia i satysfakcji, jak się wlezie do góry. Tu ponad 30 stopni, idę na chwilę na basen.

Komentarze

  1. miła dla ucha piosenka.
    a kolacje dla mnie są najprzyjemniejsze i ciężko mi z nich zrezygnować.;P może kiedyś..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!