Wieczory
Tak sobie siedzę w kafejce, tym razem bez cappuccino. NB (narkotyk B) trochę uciekła w przeszłość, nie wiadomo jak daleko. Zastąpiło ją może trochę pływanie, trochę TT, a może nic jej nie musi zastąpić. Zaczynam sobie zdawać sprawę jak na mnie niektóre dziewczyny działają. Czasami powodują bezradność, czasami nieśmiałość. Czasami nie wiem co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało głupio. Ale przyglądam się temu. Póki sezon się nie skończył, to chodzę na basen. Czasami wskoczę do wody i płynę wzdłuż dna, próbując różne rzeczy, aż do momentu, gdy orientuję się, że mi oddechu zaczyna brakować. Nie wpadam w panikę, nie wypływam też gwałtownie, po prostu powoli płynę dalej, starając się dotrzeć do powierzchni, trochę się przy tym może dusąc. W wodzie nie czuję tego ciężaru na piersiach. W wodzie jestem jakiś inny, wolny, gdy po prostu sobie płynę, nie próbując cudować i płynąć szybciej, niż mi na to technika pozwala. Widzę dziewczyny w bikini i czuję smutek, że są tak daleko. Tak, jakbym nigdy z ż