Czytam

Czytam sporo o Nirvanie ostatnio, o Kurcie Cobain. Dzieciństwo miał, jakie miał, ale dlatego łatwiej zrozumieć mi jego teksty.
Mogę sobie wyobrazić, że miał porąbane. Mnie tylko może ze dwa razy brzuch ze stresu bolał. Zginało mnie w pół i tyle, przeażnie po tym, jak pracowałem nad sobą za mocno. Po prostu ściskało mnie w okolicach przepony i tyle, łatwiej było, gdy płytko oddychałem. Ból, czy smutek, a może to tylko ciężar na piersiach. Wiem tyle, że nie wystarczy być z kimś, Moje życie, to rodzaj walki.
Mam coraz więcej momentów w których jest mi lepiej. Jak się wspinam, to nie czuję tego uczucia zagubienia i tęsknoty za kimś. Podobnie gdy piszę. Czasami robiło mi się strasznie smutno, gdy widziałem ładną dziewczynę, może dlatego, że coś we mnie budziła, pewnie jakiś "flash-back". Wtedy uciekałem automatycznie od tego świata. Byłem, ale jakby mnie nie było. Pewni to każdy zna. W psychologii nazywają to dysocjacją, z tego co pamiętam.
Nie jestem wariatem, nie jestem chory psychicznie, dlatego nikt by pewnie u mnie nie stwierdził zmian fizjologicznych, chociaż niektóre oczywiście pod wpływem stresu zachodzą, thalamus się zmienia.
Skąd wiesz, jak być z kimś, jeśli się tego w domu nie nauczyłeś. Przez obserwację, z książek, rozmowy z przyjaciółmi, próbując. Nikt nie wymaga, żeby ktoś coś umiał od razu, jeśli się tego nie nauczył. Zachowania społeczne są rzadko instynktowne.
--- PTSD
Myśl o śmierci naprawdę może być pocieszeniem. Dla mnie też była, gdy byłem dzieckiem i później też. Ale równocześnie bałem się mojego ojca, który mi groził, że mnie zatłucze. Skąd ten konflikt? Jak ktoś powiedział, pisząc o Cobainie, że ludzie nie chcą umierać, myśląc o popełnieniu samobójstwa, chcą po prostu uciec przed bólem. Poczucie bezradności powoduje, że się już nie walczy. Wtedy będąc zamkniętym w klatce siedzi się skulonym w kącie i nie reaguje na poszturchiwanie kijem, ale żyje w zwolnionym tempie, spowalniając swoje życie i swoje emocje. Mam obraz zwierzaka, futrzanego, ze zmierzwioną sierścią, schował pyszczek w rogu i nie czeka już na nic. Długo trwa, zanim zacznie się znowu ruszać, gdy ból zniknie. Ale kiedyś zacznie, gdy mu się na to pozwoli.
P.S. właśnie znalazłem w internecie info, że istnieją pamiętniki Cobaina, ale nie wiem, czy miałbym ochotę je teraz czytać.
Jak tu żyć z tym lękiem? Pracuję nad tym, szukam drogi, chciałbym to robić z kimś bliskim, ałe że nikt z bliskich mi nie pomaga, to znaczy NB, muszę to robić samemu. Mam głowę pełną schematów zachowania.
Akurat o innym Kurcie przeczytałem: Kurt Tucholsky, co jego siostra napisała (Ellen):
"Wir waren ein Nichts" czyli "Byliśmy niczym", a przynajmniej tak twierdziła o nich ich matka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!