21

˛Tak sobie słucham ostatnio Green Day, 21 guns, chociaż mi tekst jako tako nie podchodzi, bo jest za bardzo, tego no, pesymistyczny. Ja jestem za walką, w ten, czy inny sposób. Myślę, że jakbym nie walczył, to może bym już nie żył, albo był okropny ;) Eh, ciekawe, ale chyba bym nie żył. Tyle, że co to za gadanie, jestem jaki jestem i raczej walczę, choćby z przecinkami jak piszę, albo z pająkami, które L straszą. L jutro rano będzie, może dzisiaj w nocy, bo może pracuje. Oczywiście, nie powie po ludzku, ale jutro rano ma być, bo przychodzą od kabla, i jak jej nie będzie, to ją zabiję, a dokładniej mówiąc, pojadę z nią dzień później do jej miasteczka, bo ją tam mam w piątek po drodze zabrać. Dużo ostatnio opowiadam znajomym o L. Ale ogólnie, to siedziałem sobie w pracy, po prostu wsłuchując się w mój lęk, próbując nie uciec. Myślę, że sporo lęku miałem w młodości. Każdy powrót do domu, czasami oberwałem w szkole od paru. Tak sobie po prostu myślę i tyle. Czytam o tych wszystkich częściach mózgu, co jak, gdzie. W domu musiałem się zgłaszać wieczorem z pasem. Czyli czekać czasami prawie cały dzień, wiedząc, że wieczorem zostanę ukarany. Choćby za to, że miałem stare śniadanie w teczce szkolnej, albo ośle uszy w zeszytach. W sumie, to powód się chyba zawsze jakiś znalazł. I myślę, że gdy uda mi się część tego lęku z przeszłości ze wspomnieniami znowu połączyć, to łatwiej mi będzie. To by też trochę teorii odpowiadało, ale, pożyjemy, zobaczymy :)

Komentarze

  1. punkette77.blog.pl22 października 2009 20:57

    Znam nie aż tak pesymistyczną piosenkę Green Daya, w sumie jedyną jaką lubię;] staroć, bo z '94 roku
    http://www.youtube.com/watch?v=hitMpM-P-Bs
    :)

    Ech wiesz, myślę że tak właściwie większość różnych lęków czy zahamowań ma jakieś korzenie w przeszłości, a pewnie dokładniej w dzieciństwie. Bo, jakby nie patrzeć, duża większość dzieci bardzo przeżywa zachowanie swoich rodziców (nierzadko też je naśladując). Tak mi się zdaje, z własnych obserwacji, że człowiek boi się przeważnie tego, czego nie rozumie bądź nie zna. Więc jakby, tak jak mówisz, połączyć lęk ze wspomnieniem, to można by w pewnym sensie się z tym 'oswoić', może zrozumieć powody, motywy, przyczyny, przez co lęk mógłby stać się bardziej 'codzienny'. Choć nic nie przeraża tak, jak codzienność...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem polega to na tym, że lęki, podobnie jak inne wspomnienia, zostały gdzieś zapamiętane. I podobnie jest z reakcjami na nie. Lęk potrzebujemy, by unikać jakichś sytuacji. Ryk tygrysa kiedyś był ostrzeżeniem. A taki 150 kilogramowy kociak potrafił łatwo kogoś schrupać ;) I jego ryk budzi(ł) lęk. Podobnie może spojrzenie jego oczu z gęstwiny. Jeśli człowiek nauczył się, że pewne sytuacje wywołują lęk, to będzie na nie lękiem reagował. Gdy odłączy się wspomnienia od lęku, wtedy gubi się ten impuls, spojrzenie oczu tygrysa, jego ryk. Wtedy jakiś inny impuls, podobny, może to samo uczucie wywołać. I nie wiedząc o tym, trudno to zrozumieć, dlaczego człowiek ma z czymś kłopoty. Łącząc spowrotem wspomnienie z uczuciem, reaguje się pewnie mniej na "inne" impulsy. Problem w tym, że większość ludzi nawet tego nie próbuje, chowają swoje złe wspomnienia, gdzieś głęboko i potem, potem nie rozumieją.
    Ja się nie boję tak codzienności, bo czym jest dla mnie codzienność?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!