Pustka

Budzę się rano i czuję niepokój i pewnie samotność. Dlaczego nie wyskoczę z łóżka i nie zrobię tych rzeczy, które chcę zrobić? Prawie każdy dzień to walka. Myślę, że się do tego trochę przyzwyczaiłem, ale to jakby płynąć pod prąd. Człowiek macha rękami i jakoś się nie porusza do przodu, gdy na chwilę przestanę, to nie jest lepiej. Więc płynę dalej. Nie wiem chyba, jak to jest żyć beztrosko, możliwe, że nigdy tego nie miałem. W sumie, to jest mi lepiej niż kiedyś, jestem może bliżej rzeczywistości, nie miotają tak mną emocje, gdy mam kontuzję, to odpuszczam sobie sport, prawie. Przyszło mi do głowy, że mnie jeszcze prawa dłoń boli, a gram już w paletki, starając się ją oszczędzać, no i tyle na temat teorii.
Kiedyś wypełniałem tą pustkę marzeniami o dziewczynach. Tych odległych, które mnie nie chciały. Parę razy szalałem za jakąś, potem z nią byłem, potem się rozstawaliśmy, w sumie, to najczęściej z mojego powodu. Potem za nią tęskniłem, chciałem wrócić. Bo gdybym z nią był, gdybym jeszcze raz z nią był, to wszystko było by inaczej. Patrzę teraz na to tak, jakby w mojej głowie siedziały dwie osoby, albo może z perspektywy czasu widzę to lepiej, może nauczyłem się czegoś przez doświadczenia. Piję mocną herbatę, idę potem na zakupy, paletki.
Teraz wiem, że one by mi pewnie pomogły, ale nie są rozwiązaniem moich problemów. Jak tu się wyzwolić z tych lęków? To znaczy, mam wrażenie, że jest ich jakby mniej, że czasami mi łatwiej. J mi też pomogła, choć nie była ze mną. Może przez nią czułem się mniej samotny z moimi lękami? Kiedyś, jak mama żyła, może czułem, że jest ktoś jeszcze?
Teraz wracam do mojego wewnętrznego dziecka, staram się go znaleźć, uspokoić, wrócić do tego, co było, czego się bałem i co wychodzi, czasami niespodziewanie. Czasami, jak wczoraj, dusi mnie coś cały dzień. Jedna z pracy, S, mówi, że ma astmę. "Jak to się czuje", pytam, "tak, jakby coś ciężkiego oddech hamowało", mówi, czy coś w tym stylu. U mnie to smutek i lęk, u niej to astma. Ogólnie, to może psychosomatyka ;) S, młoda, ładna, uprawia triatlon, jak wściekła. Może też przed czymś ucieka?
Nie lubię tego uczucia zimna, takiego, od środka. Trudno mi się wraca do przeszłości, do dzieciństwa. Może dlatego, że to już dawno temu? A może dlatego, że to nieprzyjemne? Pogram trochę na gitarze. Umiem chyba ze 200 słówek Chińskich. Muszę się tylko z wymową osłuchać, ale powoli coś umiem czytać. Powoli układają się niektóre rzeczy, jak mozaika, bo dużo znaków składa się z pojedynczych znaków. "Ja", to "ręka" i "halabarda", połączone, tak mniej więcej, bo niepołączone, to "szukam". "Gwiazda", to "słońce" na znaku "urodzić", czyli gwiazda, to urodziny słońca :)
Gdy tak sobie piszę, to zapominam o pustce. Nie chce mi się pisać maili, choć bym parę musiał, albo dzwonić do ludzi, też by wypadało. NB się nie odzywa, to i w sumie dobrze. Zastanawiam się cały czas nad Australią. Cholera, czemu to tak daleko. W sumie, to nie muszę tam jechać, ale postanowiłem sobie, przynajmniej na miesiąc, dwa. Nic to, walczę dalej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!