Dlaczego ludzie się zabijają?

Tak się w sumie zacząłem zastanawiać, co ludzie czują, zanim się nie zabiją, albo próbują. Ja nie pamiętam już co dokładnie czułem wtedy, bo to dawno temu było. Teraz po prostu przychodzi taka myśl, podobnie, jak myśl, "o niebieskie niebo dzisiaj". Gdy jest mi źle, chyba raczej chodzi tu o poranny smutek, czy gdy moje lęki znowu zwyciężają, to myślę, że w sumie to może warto było by się zabić. Ale nie myślę o tym poważnie. To bardziej, jakby człowiek popatrzył przez okno i zobaczył niebo, albo raczej deszcz. Ta myśl zaraz przechodzi, nie zwracam na nią specjalnej uwagi, czasami zastanowię się, skąd przychodzi. Ale częściej czuję smutek, a jeszcze częściej lęk, albo jego działanie.
Zacząłem używać w pracy automatu do kawy. Kawa jest chyba lepsza, bo świeżo mielona, poza tym, to lepiej kontroluję ile jej wypijam. Powiedzmy sobie, kawa smakuje na pewno lepiej, a przynajmniej to coś innego. Po obiedzie piję filiżankę herbaty. Kofeina pomaga mi, gdy coś mną szarpie od środka, gdy czuję niepokój i dreszczyki. Kofeiny używam też w domu, gdy muszę coś z jakimiś urzędowymi sprawami zrobić. Czasami nie działa ona, czasami działa.
Kiedyś czułem fale, takie dziwne. Możliwe, że bólu, albo po prostu było mi źle, czy był to niepokój? Wtedy nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Gdy jest się z kimś, to można stać się agresywnym, albo schować do kąta. Samemu nie ma się na kogo złościć.
Ludzie zabijają się, bo ich tak życie boli, czy smuci, czy dlatego, że się boją? Czy może też na złość, czy po prostu pod wpływem impulsu?
Kiedyś wstydziłem się chyba swojego dzieciństwa, czy może też tego, że mam myśli samobójcze. Teraz nie wstydzę się tego przed samym sobą, ale też nie opowiadam o tym, bo wiem, że nie jesteśmy w Japonii, w którymś tam wieku, gdzie samobójstwo nie była grzechem śmiertelnym.
Część ludzi próbuje popełnić samobójstwo, by pokazać, jak im źle, albo szuka w ten sposób pomocy.
W sumie, to jednak chyba mało osób uważa, że ich osobowość nie jest czymś całym, tylko składa się z wielu kawałków. Jak coś takiego naprawić? To trochę jak próbować kopać w opony samochodu, bo je widać, gdy poszedł pasek alternatora. Czasami pomaga, jak się ma dziecko, statystycznie pokazane. Ale w sumie, konstruktywne podejście też jest chyba czasami zalecane. Tyle, że póki co, to i tak mało wiadomo o tym, jak to tam dokładnie w głowie działa, chociaż, wiadomo coraz więcej. Cosik filozofuję przydługawo, może dlatego, że nie mogę iść na paletki, bo mnie jeszcze w łydce sieka. Myślałem ostatnio o NB (narkotyk B), ale te myśli też, po prostu przelatują. Gdy wieczorem zasypiam i rano się budzę, to mówię do swojego wewnętrznego dziecka "jesteś bezpieczny". łydki rozwaliłem sobie trochę, bo coś zrobiło "klick" w mojej głowie i zacząłem znowu biegać jak oszalały na treningu. Wtedy jakoś wyłączam się, po prostu biegnę przed siebie. Możliwe, że wtedy mniej czuję bólu, jak kiedyś, gdy potrafiłem sobie wbić szpilkę, nie czując prawie nic. Teraz przynajmniej lepiej wiem na co uważać.

Komentarze

  1. ja czułam wtedy:
    smutek - radość.
    rezygnację - nadzieję.
    cierpienie - ukojenie.
    jednym słowem, ambiwalencja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!