Biec przed siebie

Trochę sobie czasami odpuszczam, ale i tak nie wiem, gdzie stoję. Ciekawe, że połączenia w mózgu mają wiele poziomów, czy jak to zwał, to znaczy, jedno połączenie może przybierać wiele wartości. Co zwiększa oczywiście potencjalną pojemność pamięci.
Znalazłem fajną stronę, wikifit. Można sobie wpisać co się je, to liczy kalorie. Można też wpisać ile się ćwiczy. Stwierdziłem, o dziwo, że jak jem więcej, niż ćwiczę, to nie tracę na wadze. Kto by pomyślał ;)
Orzeszki ziemno to bomba kaloryczna. Dlatego zjadłem ich tylko trochę dzisiaj rano, bo chcę stracić na wadze ;)
W niedzielę byłem pobiegać, wkoło parku. Tak mi się dobrze biegło, że po dwóch rundkach stwierdziłem, że zrobię jeszcze jedną. Każda rundka, to trochę ponad 5 km. Czułem już potem nogi, ale, dało się wytrzymać. W sumie, to zastanawiam się nad maratonem, bo mnie po bieganiu trochę kolano sieka. Pół maratonu, to mi się chyba nie chce, to jak 4 rundki wkoło parku, wolałbym już 10 km ale w szybkim tempie, tyle, że nie mam kondycji. Lubię biegać interwały. Nie mają one pewnie sensu, jeśli chodzi o efekt treningowy, ale fajnie jest mieć powód by biec jak pokopany przez 10 minut, czy ile tam sobie wymyślę.
Te połączenia nerwowe dały mi do myślenia i stwierdzenie jednego z profesorów na youtube, że wbrew temu, co się twierdziło jakichś 20 lat temu, mózg cały czas się zmienia. Kiedyś mówiono, że do 20 roku życia coś się tam rozwija, a potem już tylko komórki obumierają. Potem czytałem, że eksperymenty pokazały coś innego, a teraz twierdzi się, że mózg się potrafi dobrze dostosowywać.
Wiadomo, cudów nie ma, ale już jako nastolatek myślałem sobie, że ludzie rozwijają się do momentu, gdy mają dzieci. Czasami mają dzieci, bo nie wiedzą, co ze sobą zrobić. I chyba tak często jest. Wiadomo, mają dzieci, bo ich do tego instynkt pcha, też mam czasami taki instynkt, ale często uznają to za wymówkę, by już nic konstruktywnego nie robić. Bo w sumie, to po co.  Na ściance jest pełno rodziców z dziećmi, w niedziele, dlatego chodzę w soboty.
Moja głowa automatycznie szuka jakichś reguł w chińskich znaczkach. Wiadomo, niektóre są. "Morze", to ładny znaczek. I nazywa się w dodatku "hai", czyli jak rekin ;) A rzeka, to "woda" która "może"  (he) albo woda która pracuje (jiang) ;) Zabawne, popatrzyłem na nazwy rzek i wszystkie nazywają się albo coś tam "he", albo "jiang", czyli rzeka.
Mniej czuję tego głębokiego smutku, gdy widzę ładne dziewczyny, czy takie, do których mnie ciągnie. Jakoś zniknął on. Może dlatego, że bardziej się moim "wewnętrznym dzieckiem" opiekuję, to znaczy, więcej z nim rozmawiam i staram się słuchać co mówi? Staram się też zmieniać wspomnienia z przeszłości. Nie uciekać od nich, ale po prostu je zmieniać. Mózg i tak się nie pokapuje co było naprawdę, a co sobie tylko wymyśliłem. Taka już jego natura.
W sumie, to prawie, że zabawne, że niektórzy ludzie boją się odkrywać zasady działania ich głowy. To znaczy, z jednej strony to wiadomo, lęki itp, a z drugiej może wyuczone podejście "i tak nic nie zrozumiesz, lepiej to zostaw". Jak kto w dodatku religijny, to ma zupełnie pomieszane w głowie czasami. Tak, jakby ten ichny bóg nie stworzył tego mózgu. W głowie jest podobno ok. 100 miliardów komórek nerwowych, jeśli każda z nich może się łączyć z 1.000 do 10.000 innych, to możliwych kombinacji jest od groma, jak gwiazd we wszechświecie ;)
Na podobnej zasadzie można twierdzić, że nie ma co zajmować się kosmosem, bo wtedy gwiazdy stracą na swojej tajemniczości. Niezależnie od tego, że i tak nie wiadomo gdzie się świat kończy ;) Wiadomo, na końcu świata ;)
Nic to, walczę dalej, nawet gdy mnie czasami dusi i przygniata jakiś ołowiany ciężarek. A dzisiaj słońce świeci, najpierw ścianka, a potem może pójdę pobiegać.

Komentarze

  1. Nasze otoczenie od najmłodszych lat programuje nas na przeciętność...Na bierność...Na strach...Na rezygnację z jakiejkolwiek niestandardowej aktywności...I potem nagle ciężko jest z przeciętności przeprogramować się na wielkość...Na życie pełnią życia, spełnianie wielkich marzeń, wykorzystywanie swojego potencjału...Ale czasem się to udaje - trzeba tylko zmienić swój sposób myślenia... ;) Wziąć pełną odpowiedzialność za swoje szczęście i zbudować wiarę we własne siły...

    Bardzo często jest tak, że sprawy się toczą w ten sposób, jak w ich przebieg wierzymy...Jeśli mamy dość wiary w siebie, zmieniamy swoje życie...Życie jest przecież tylko tak skomplikowane jak sobie je sami skomplikujemy....Ważna jest tylko przyszłość a każda chwila może być dobrą chwilą na zmianę...
    Przeszłość, każda przeszłość jest tylko takim nawozem i od Ciebie zależy co z nim zrobisz...
    Jeśli Bóg istnieje to nie wierzę, że ocenia całe nasze życie, już raczej ocenia to kim się staliśmy...Co zrobiliśmy z tym swoim życiem...I tak jak już napisałam u siebie - "bo czy Bóg…może nie mieć serca?…"
    Chodziło mi o to, ze przecież jeżeli On gdzieś tam jest - to woli patrzeć na szczęśliwego człowieka, niż na stłamszonego, nieszczęśliwego, zamkniętego w jakichś schematach i pozwalającego sobie na to, na co czasami sobie pozwala...Tak mi się wydaje..Ale...każdy z nas jest inny ;)

    pozdrawiam i powodzenia w dalszej walce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście świat się zmienia i pojęcie o mózgu też, kiedyś myślano że człowiek wykorzystuje jakiś mały procent mózgu teraz mówią że cały pracuje, wiadomo że różnią się i każdy ma trochę inną głowę i możliwości umysłowe, część można wyćwiczyć a część jest dana nam w raz z narodzinami. "Do puki walczysz jesteś zwycięzca" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co znaczy, że nasze otoczenie programuje nas na przeciętność, czy bierność? To pewnie zależy od otoczenia, a są różne. U Ciebie jak zwykle, z dużej litery "wielkie marzenia" ;)
    Ale fakt, jak się nie wyniesie tego z domu, to trzeba raczej samemu zbudować w sobie wiarę we własne możliwości :)
    Myślę, że to zależy od pojęcia "Boga", bo każdy jakoś inaczej go chyba widzi, o ile w ogóle w niego wierzy. Każdy jest trochę inny ;)
    Pozdrawiam i życzę również powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiadomo, że cały pracuje, tyle, że nie wiadomo jaki jest jego potencjał, bo wiele rzeczy jest "zablokowanych", w ten sposób, żeby mózg się nie "przegrzał" ;) Czyli, jest pewnie w stanie przyjąć wiele więcej informacji, jak to widać na niektórych przykładach (Kim Peek, czy Daniel Tammet), ale wtedy istnieje problem z sortowaniem informacji, na ważne, nieważne itp.
    Też uważam, że dopóki się walczy, to się ma szansę coś zrobić, można to nazwać zwycięstwem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Całe wychowanie współczesne pragnie, by dziecko było wygodne. Konsekwentnie, krok za krokiem dąży, aby uśpić, stłumić, zniszczyć wszystko, co jest wolą i wolnością dziecka, hartem jego ducha, siłą jego zadań i zamierzeń. Grzeczne, posłuszne, dobre, wygodne, a bez myśli o tym, że będzie bezwolne wewnętrznie i niedołężne życiowo" - Janusz Korczak
    Programowanie - bo już od dzieciństwa nas uczą - nie śmiej myśleć, że wiesz więcej niż inni...A jeżeli nawet wiesz - to lepiej, nie pokazuj tego, bo będzie ci łatwiej w życiu. Zawsze słuchaj co mówią inni i najlepiej przytakuj...Lepiej się ” nie wychylaj” bo może być jeszcze gorzej….I tak dochodzimy do wniosku, że lepiej siedzieć w kącie i cieszyć się z tego co się ma...Żyjemy rutynowo, w utartym schemacie,w swojej własnej "bezpieczne"j strefie komfortu. Ograniczeni przez swoje przekonania, oraz przekonania bliskich nam osób.
    I jeżeli przez wiele lat wpajane są w nas ograniczenia, które wywołują opór w zmianie naszego życia - to nie jest możliwe, aby z dnia na dzień pozbyć się swoich myśli, zachowań, przekonań..
    Dlatego powinno się uczyć, że przeciętność i bierność oznacza powolne staczanie się po równi pochyłej, a na równi pochyłej dominujący jest ruch w dół. ;)
    Ps.A jeśli jednak uda się nam w końcu wybić ponad przeciętność - to często dużym kosztem bo odnosząc sukces jesteśmy przecież przeciwko większości...
    Cóż jeśli nie jesteś skłonny zaryzykować - zadowolisz się przeciętnością, biernością...
    Wielkie marzenia - tak, wyzwolić się z tej przecietności i bierności - i myślę, ze idę w dobrym kierunku ;) Bo prawda jest taka, że jak to kiedyś powiedział Henry Ford: „Jeśli myślisz że potrafisz…masz rację!” Tylko trzeba w to uwierzyć !
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie, to nie spotkałem się chyba za często z takimi ludźmi. Niezależnie od tego, że dzieci też potrzebują granice, żeby mieć z czym walczyć ;)
    Bierność, zgadzam się, nie prowadzi daleko, ale co znaczy "przeciętność", skoro każdy jest trochę inny? To pewnie zależy od tego, jak się to zdefiniuje. Jeśli się zdefiniuje jako "brak zainteresowań", to się zgadzam ;)
    Co znaczy wybić się ponad przeciętność, czy trzeba być ponad, czy wystarczy nie być w głównym nurcie?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słownik Wyrazów Bliskoznacznych podaje: przeciętny czyli - średni, zwykły, pospolity, mierny, tuzinkowy, taki sobie.
    Wielu z nas zadawala się przeciętnością...Przyzwyczajamy się do bycia pospolitymi...
    Ponadprzecietność to dla mnie znaczy wyróżniać się z tłumu, mieć ambicje, żeby być lepszym od innych...Zwrócić na siebie uwagę, przerwać pasmo życiowych porażek i frustracji, stać się lepszym od innych...Osiągnąć sukces...Nie być taka sobie ;)
    A jak wybić się ponad przeciętność?...Są dwa sposoby...Jeden to wzmożona praca, praca nad sobą, nabywanie większej wiedzy, umiejętności, wykorzystanie talentu itp. Drugi to zwalczanie wszystkich, którzy stoją lub mogą stanąć mi na drodze do "bycia" lepszym...
    Cóż drugiej opcji nie biorę w ogóle pod uwagę :)

    I jak ktoś mądry powiedział "musisz odważyć się marzyć, że jesteś czymś więcej niż tylko sumą bieżących okoliczności”...I realizować swoje marzenie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!