Uwaga krokodyl...

Ostatnio we wiadomościach było o wędkarzu, który został zabity przez krokodyla. Nie wiem do końca, czy facet był za blisko brzegu, czy wszedł do wody, bo żyłka mu się w coś zaplątała. Chyba to ostatnie, w każdym razie coś o tej żyłce mówili. Była przy tym jego żona, która pewnie niezły szok, na całe życie, przeżyła. Zapytano też od razu paru lokalnych, nawet dzieciaka, o krokodyle. Każde z nich, nawet ten dzieciak, powiedziało, że nie wolno wchodzić do wody, bo tam są krokodyle, niebezpieczne.
W tej okolicy przeprowadzają pokazy dla turystów, w których krokodyl musi z wody wyskakiwać, by złapać kawałek mięsa na wędce. Tak, że widocznie krokodyli trochę tam jest. Na koniec zabili tego 4,5 metrowego zwierza.
To nie po raz pierwszy, że się słyszy, że ludzie wchodzą do wody, nawet jak są tabliczki "Uwaga krokodyle" i nie przeżywają tego wejścia, bo tam rzeczywiście są krokodyle.
Z drugiej strony, to nawet ciekawe, że nie wybiją tych krokodyli, choć są one niebezpieczne dla ludzi. Ale też nie wysuszą wszystkich oceanów i rzek, tylko dlatego, że można się w nich utopić.

Kupuję sobie deskę surfingową. Normalnie, to mam problemy z dzwonieniem do kogoś, ale jakby coś się zmieniło, przynajmniej w tym przypadku. Może dlatego, że deska kojarzy mi się z przyjemnością? Dlatego mam ochotę zadzwonić.
Będę jeszcze musiał zadzwonić do sprzedawcy Hondy, bo potrzebuję drugiego klucza, ciekawe, jak mi z tym pójdzie.

Budzę się rano i nie czuję za bardzo lęku. Po tym, jak drzewo przed domem wycięli widzę otwartą przestrzeń. Nie wiem, jak długo tu zostanę, ale chyba nie wracam w połowie września, bo właśnie kupuję samochód, z jednym kluczem, jak się w sumie po kupnie dowiedziałem. Miałem to na liście, żeby sprawdzić ilość kluczy, ale nie przeleciałem listy do końca. Myślę, że boję się ludziom narażać. Takie dziwne ścieżki w głowie.

Ale walczę dalej. Postanowiłem sobie, że codziennie coś tam napiszę, trochę pamiętnika, trochę książki, czy jak to zwał. Szukam mojego dzieciństwa, bo stamtąd chyba przychodzą te lęki. Walczę, staram się utrzymać jakiś rytm w moim życiu. Coraz łatwiej mi rano wstawać, budzę się nawet za wcześnie. Wczoraj i dzisiaj byłem pobiegać, przed siódmą rano. Robię parę ćwiczeń na placyku do ćwiczeń. Za każdym razem grał tam jakiś facet w kosza, o siódmej nad ranem. Dzisiaj przyszła jeszcze jego żona, czy ktoś. Człowiek się nie czuje tak głupio i samotnie, że coś tam rano robi. Sporo ludzi chodzi tam też na spacery, takie, dla sportu chyba, bo w szybkim tempie, przeważnie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!