Poranny, zwykły bezsens życia, ale idę dalej

Rano czułem niepokój. Czyli, jak zwykle, można by powiedzieć. Zwykły bezsens życia, lekka pustka, smutek.

Może się rzeczywiście, na poważnie, za jakąś dziewczyną rozejrzeć. "Co się będziesz rozglądał, odpuść sobie, jesteś przecież na wakacjach", tłumaczy mi wewnętrzny głos. Ale, w sumie, to czy ma to znaczenie, czy jestem tu na wakacjach, czy nie? Nawet nie wiem, tak do końca, czy jestem tu na wakacjach, czy może zostanę.
Ale zawsze znajduję sobie jakąś wymówkę, dlaczego "nie", rzadziej, dlaczego by "tak". Choć też się zdarzało. "Wakacyjne przygody mogą być fajne", mówi inny głos. To zabawne, jak bardzo czasami boję się bliższej relacji, czy związku. Budzi się jakiś mechanizm obronny, jakby system immunologiczny, chroniący mnie przed bliskością.

NB (narkotyk-B) napisała mi "Miłego dnia", czy coś w tym rodzaju. Eh, coraz mniej mi chodzi czasami po głowie.

Teraz siedzę w kafejce, kofeina daje mi lekkiego kopa. Niebo jest bezchmurne, mógłbym gdzieś jechać, ale samemu mi się nie chce, UA gdzieś pojechała, z mężem i siostrą, nie wiem nawet gdzie. B, u którego mieszkam, sprząta garaż, na plażę z nim nie pojadę, jakoś go sobie nie wyobrażam na plaży ;) Wczoraj był cały dzień w skałkach. Nawet udało im się samochód w krzaki wjechać, bo ześlizgnął się tyłem, jak próbowali wjechać pod ostrą górkę, off road, czyli oczywiście nie asfaltową drogą. Może też się wreszcie wybiorę gdzieś do lasu, bo mam napęd na cztery koła, w samochodzie.

Wczoraj byłem na paletkach, mimo, że mnie ramię i łokieć boli, i trochę kostka, choć ta, już prawie w ogóle. Na koniec gadałem z J, z pochodzenie z Chin. Pogadaliśmy trochę, choć rozmowa się rwała. Zastanawiałem się, czy jej na kawę nie zaprosić i czy ona gada ze mną z uprzejmości, czy też jej się miło gada.
Na koniec czułem głęboki smutek, taki, trochę do bólu. Dawno czegoś takiego nie miałem, dawno, czyli co najmniej z miesiąc, czy coś.
Dlatego wiem, że czasami muszę trzymać się na baczności, bo moje emocje lubią spłatać mi figla i nieźle mi dokopać. PTSD, czyli emocje z przeszłości, które wyskakują jakoś w teraźniejszoci.

Chyba się dzisiaj na jakąś nauczycielkę do Chińskiego zdecyduję, to będzie o czym pisać. Poza tym, to idziemy dzisiaj z B na biliarda, jak zwykle. Tam zamówię herbatę, zieloną, gorącą, bo mają też zimną, bez cukru. 请给我录茶, 热茶。不要糖。Czy jakoś tak.
Dlatego chcę trochę na chiński pochodzić, żeby nauczyć się jakoś komunikować, bo słówek już trochę znam.

Musiał bym dziewczyny w internecie poszukać, albo zacząć chodzić się wspinać, albo po prostu łapać każdą okazję, która się przytrafi, żeby ludzi poznawać.

Na paletkach było fajnie, bo większość ludzi była gdzieś na zawodach i można było cały czas grać, co nie jest tu normalnym przypadkiem. Zwykle trzeba czekać. Poza tym, to byli dosyć dobrzy gracze, część lepsza ode mnie, takie miałem wrażenie. A przynajmniej sporo meczy debla przegrałem, tyle, że raczej nie ścinam za ostro, bo mnie to ramię boli. Ale, każda wymówka jest dobra.

Ale, nawet jak rano nie widzę sensu w tym wszystkim, to staram się po prostu iść dalej. Bo wiem, że są lepsze i gorsze momenty.
Możliwe, że tłumiąc moje popędy, jak popęd seksualny, co niewątpliwie, choćby podświadomie robię, tłumię też parę innych rzeczy w sobie.

Za długo tu siedzę w tej kafejce, idę do parku, tam są stoliki, poza tym, może poćwiczę tam trochę brzuszki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!