Bieg z przeszkodami, w głowie. Odważna mrówka.

Rano budzę się, wita mnie niepokój. Muszę parę rzeczy, a przynajmniej jedną, z mojej listy zrobić, bo mnie terminy gonią. Gdy pomyślę o tym, czuję jak mi coś splot słoneczny ściska. Za chwilę moje myśli uciekają gdzieś dalej, nacisk na splot słoneczny przechodzi. Myślę znowu o tym, co muszą zrobić, nacisk i niepokój powracają. Tak sobie wtedy myślę, że logika myśli sobie jedną rzeczy, a emocje robią swoje. Nie jest to nowa myśl.
Leżę w łóżku i nie chce mi się wstać, ale na 7 jestem na siłowni umówiony i głupio by było nie pójść. Więc wstaję. Robię nawet parę ćwiczeń.
Wczoraj łaziliśmy przez prawie 4 godziny po pagórkowatym lesie, w bardzo szybkim tempie. A znowu o mało co, a by nastąpiła na węża. Ja o mało co, nie nastąpiłem na żabę. Wąż się wystraszył, schował od razu pod jakimś pniem, szkoda, bo chciałem mu zdjęcie zrobić.

Wyczytałem, że ten wąż, to jakoś małooki coś tam. Poprzedni to był pyton. Ten trochę jadowity, ale nie śmiertelny. Poszedłem przy okazji na stronę organizacji od antidotum. Radzili co zrobić, jak kogoś coś dziabnie. W sumie, węże, to jeszcze małe piwo, gorzej, to niektóre te meduzy, w morzu. Cała strona była pełna linków do różnych stworzeń, które mogą być w miarę niebezpieczne. Od pająków, poprzez jakieś stonogi. Mnie tu tylko czerwona mrówka wlazła na nogę, agresywna była. Nie chciała wcale uciec, jak ją strząsnąłem, wystawiała szczęki i by mnie pewnie dziabnęła, gdybym ją próbował dotknąć. Była większa od komara, tak chyba dwa razy większa.

Ale gdy rano leżę, to nie myślę o tym, a raczej wpada mi do głowy, że powinienem pracować, że jestem sam, że lęki mnie gonią. Zaczynam się czuć smutny i bezradny. Wiem, że to emocje, a nie logika. Logika mi mówi "weź się w garść i rób coś". Więc wstaję, idę na siłownię. Potem siedzę w domu, aż się poderwę, by iść do kafejki. Muszę po prostu walczyć, używać mojej logiki, gdy wiem, że emocje nie pasują do rzeczywistości. Emocje i lęki przedstawiają mi obraz świata, który w danym momencie istnieje tylko w mojej wyobraźni. To jakby wejść na jakąś ścieżkę myślową, czy może raczej emocjonalną. Idzie się nią w miarę bezpiecznie, bo jest szeroka i znana, ale donikąd nie prowadzi, a poza tym, idzie się przez błoto, brodzi się i czasami po prostu staje. Więc muszę pracować nad nowymi ścieżkami, takimi, które mnie z doliny wyprowadzą. Lęki, to wyuczone emocje, bo uczono mnie za dziecka bezradności, gdy mnie bito.

Nikt od siebie mnie nagle nie zacznie uczyć czegoś innego, chociażby dlatego, że nie jestem już dzieckiem, więc muszę uczyć się sam. Tak już po prostu jest. Dlatego wracam też do mojego dzieciństwa, by moje emocje jakoś próbować uporządkować, bo na tym też jedna z metod terapeutycznych polega.
Nie jest prosto, ale tak już też jest w naturze, często trzeba walczyć, a nie szukać wymówek. To trochę jak bieg z przeszkodami, jak się ma lepszą technikę, to łatwiej. Ale bez treningu i tak nic z tego nie będzie, bez pracy nad tym i ćwiczeniami, samo nic się nie zrobi.

Co do biegania, to dzisiaj biegałem na tej ichnej taśmie, na siłowni. Pobiegłem przez parę minut 14 km/h, zaczynam się wtedy pocić. Mimo wszystko, bieganie na zewnątrz jest bez porównania fajniejsze.

Taka mała mrówką, była mniejsza od mojego palca, a nie uciekała, tak mi to teraz przyszło do głowy.

Komentarze

  1. 14 km w kilka minut? To Ty, Chłopie zapierdzielałeś :P Ja 6 km robię w 45-55 minut :P właśnie... mógłbyś jakieś zdjęcia tych swoich zwierząt "domowych" wrzucić np. gekona, którego spotkasz w chałupie, meduzy z plaży czy inne cholerstwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. że niby jak? Przecież nie napisałem, że biegłem 14 km w kilka minut, tylko 14 km/h parę minut :P
    Na fizyce się spało, a testy z prawa jazdy się odpisało, że nie zna się różnicy? ;)
    Aha, teraz doczytałem, Ty robisz 6 km w 45 minut? Jestem przyzwyczajony, że podaje się w ile czasu robi się 5, albo 10 km ;) W stylu, każdy widzi to, co chce ;) Bieganie to akurat kwestia regularnego treningu i trochę techniki. A zaczęła od 15 minut, 9 km/h, teraz biegnie chyba 20 minut 10 km/h, czy coś, nie wiem, bo ona co chwilę coś nowego wyczyta i ma nowy plan biegania ;)
    Może wrzucę jakie zdjęcia, ale mi się trochę nie chce ;)
    Ten gekon to nie pozuje ;) raz go tylko widziałem, on to nocą chyba szaleje.
    Ostatnio próbuję zrobić zdjęcia nietoperzom, które tu mango wsuwają. Ten ostatni wąż to też się wystraszył, jak A się wydarła, schował się gdzieś. żałowałem, że nie zrobiłem zdjęcia tej mrówce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już sam opis tych "słodkich zwierzątek" przyprawia mnie o dreszcze, nawet ta "malutka mrówka", a co dopiero życie z tak "dostojnym" towarzystwem. Dopiero miałabym fobie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest tak źle, w mieście ich nie ma :) Tam tylko nietoperze, czy inne jaszczurki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmylił mnie czasownik "pobiegłem" jako określenie czegoś dokonanego. Jakby było "biegłem" to może coś by mi tam w głowie zaświtało. A nie piszę o 10 km, bo nigdy w życiu tyle nie przebiegłam,:P więc nie wiem ile by mi to zajęło i nie chcę wiedzieć ;D
    Nietoperze? Mógłbyś tam zoo założyć ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zoo to tu jest rzeczywiście. Te nietoperze to skrzeczą, jak się biją o te mango. Są pewnie większe od wron, biorąc pod uwagą rozpiętość skrzydeł.
    Ta, z tym bieganiem, to jest dosyć relatywne. Na siłowni jest jeden trener, powiedział, że biegł przez 15 minut 18km/h, w zeszłym roku. Tyle jeszcze na tej taśmie nie próbowałem, to 3.20 min na kilometr. Muszę też spróbować ile dam rady biec, ale na tej taśmie, to trochę strach szybko biec, bo jak się człowiek potknie, to musi się szybko tych poręczy łapać ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!