Każdy coś tam ma

Padam na nos, bo byłem rano na treningu. ćwiczyłem trochę z tymi lepszymi, potem miałem trochę swojego treningu. Wreszcie nauczyłem się jednego uderzenia, a przynajmniej dowiedziałem się, jak się go powinno w miarę robić.

Raczej nie daję pieniędzy na głodujące dzieci w Afryce, czy gdzieś. Może dlatego, że tyle tych dzieci jest i ciągle ich przybywa, bo medycyna robi postępy, a ludzie tam ciągle chcą mieć po 7-8 dzieci, choć się to też pewnie zmienia, powoli.
Daję na jakieś tam Amnesty International, od jakiegoś czasu wspieram LINK, czyli Liberty in North Korea. Czemu akurat to? Możliwe, że dlatego, że nie lubię obozów koncentracyjnych, a to chyba jedyny kraj na ziemi, który je jeszcze prowadzi. Poza tym, jak ktoś stamtąd ucieknie, przez Chiny, to go Chińczycy albo używają jako niewolnika, jeśli to kobieta, wiadomo do czego, albo wydają policji, wtedy rząd ich wysyła z powrotem do Korei Północnej.
Nie lubię obozów koncentracyjnych, bo mi się źle kojarzą, pochodzę z regionów, gdzie takie kiedyś były, może dlatego taki szczególny brak sympatii. Wiadomo, każdy coś tam ma.
https://libertyinnorthkorea-holiday.funraise.org

Bywają momenty, że czuję się lepiej. Wtedy wiele rzeczy jest bardziej optymistycznych. Jak na przykład treningu, który mi dużo dzisiaj dał, tak mi się wydaje. Jestem zmęczony, może dlatego spokojniejszy?
I tak manewruję trochę na granicy lęku, starając się trochę przechodzić przez tą granicę, bo lęk to w sumie tylko emocja, pięść zaciskająca się na splocie słonecznym, niepokój, ściśnięte płuca, czy brak tlenu w powietrzu.
To nie zabija i wydaje mi się, że przez trening, próby obchodzenia się z nim, lepiej sobie radzę.
-- To po prostu lęk, oddychaj głęboko -- mówię sobie.
-- To nie takie ważne, że coś nie wypali, po prostu rób swoje.

Lęki pomagają nam w przetrwaniu, czasami sytuacja się zmienia, a one są te same, ten sam schemat odczuwania, zachowania. Na tym polega PTSD. Można to na pewno w jakimś stopniu zmienić, co też staram się robić, ale w moim przypadku jest to po prostu praca nad tym. Coś utrwaliło się w mojej głowie, pod wpływem silnej emocji, więc teraz trzeba wysiłku, żeby te powyginane pręty nerwowe na nowo w inny wzór pogiąć.

 

Komentarze

  1. absolutnie nie chcę być nietaktowna, więc odpowiadać nie musisz, ale zawsze sądziłam, że terapia grupowa może dać najlepsze rezultaty w sensie, że rozmowa z innymi, którzy odczuwają podobnie i mają podobne problemy, to że nie jest się w tym samemu jakoś pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  2. Terapia grupowa może pomóc, nawet się nad tym zastanawiałem :) Nie powiedział bym, że może dać "najlepsze rezultaty", to też zależy od rodzaju problemu. Gdy ktoś w ogóle nie chce mówić, czy problem jest bardzo indywidualny, to terapia grupowa może wcale nie pomóc. Co na pewno jest pomocne, to jakiś tam rodzaj komunikacji, czy wymiany z otoczeniem, żeby się myśli nie kręciły w kółko. Ja akurat mam czasami z kim porozmawiać o moich problemach. Pisanie też pomaga, bo werbalizacja problemów pozwala na jakiś emocjonalny dystans do nich. Sport też pomaga.
    Ogólnie, to podobnie jak ze schorzeniami fizycznymi, w różnych przypadkach różne rzeczy mogą pomóc. Jak ktoś złamie nogę, to nie bierze tabletki na ból głowy, raczej stara się to miejsce jakoś unieruchomić. Jak ktoś ma podwyższone ciśnienie, to raczej nie powinien przeginać z kawą, ktoś, kto się rano nie może podnieść z łóżka, bo mu cała krew do łydek spływa, może mieć korzyść z mocnej kawy. Podobnie z problemami w głowie, które się różnie objawiają, mają różne źródła, więc czasami trzeba różnie do tego podejść. Jak ktoś nie ma ochoty się otworzyć w ogóle, to może mu najpierw indywidualna sesja pomóc.
    Ale masz rację, ogólnie, to terapia grupowa może pomóc, w wielu przypadkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Racja, racja, źle to określiłam. Pewnie, że wszystko jest kwestią indywidualną zależną od miliona zmiennych. Grunt żeby robić cokolwiek, co pomaga; rozmowa, sport, terapia, czy składanie samolocików, cokolwiek. Po prostu miałam sposobność rozmawiać z ludźmi po terapii grupowej i bardzo sobie cenili pod różnymi względami. Znajoma powiedziała, że w sumie nie brała czynnego udziału bo było jej głupio, ale pomogło jej zwykłe porównanie. W sensie, że temu przytrafiło się to, tamtej to, więc może ja wcale nie mam tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie ogromnie ważne jest to, że z tym walczysz, po prostu. Masz te swoje lęki, jesteś ich świadom, ale pracujesz nad sobą. Żyjesz sobie swoim życiem. Dążysz do czegoś, nawet jeśli jest to udoskonalanie się na treningu. Wiesz, ilu osobom brakuje takiego samozaparcia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że jak ktoś jest na terapii grupowej, to już jakiś tam spory krok zrobił, bo najpierw raczej idzie się na terapię indywidualny, to zależy oczywiście od problemu. Pozostaje też kwestia tego na ile taka forma terapii pomaga długoterminowo.
    Też się kiedyś nad terapią grupową zastanawiałem, ale jakoś do tego nie doszedłem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że to dla mnie kwestia podejścia. Ja to traktuję niejako eksperymentalnie, poza tym, to wiem, że moje emocje mnie często w konia robią, ze względu na PTSD, że nie są też jakąś ściśle powiązaną całością, ale zbiorem wielu różnych schematów reakcji, czy myślenia. Jak ten przykładowy anioł i diabełek w uchu, jeden mówi tak, drugi tak ;)
    Wydaje mi się, że wiele ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, że nie są jednym, niezmiennym JA, ale efektem działań różnych procesów w głowie. Dlatego może nie próbują zmienić swojego podejścia, nie wiedzą, że da się zmienić choćby małego kawałka. Wtedy im się nie chce, bo "już tak jest i mam pecha" "nic nie ma sensu".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!