Po prostu walka

Mój samochód nie przeszedł przez test techniczny. Potraktowali mnie tam trochę z góry, próbując mi nawet wmawiać pewne rzeczy. Wiem, bo jedną część wymieniłem sam, a oni "już stara, trochę zużyta".
W każdym razie, po pierwszym załamaniu podzwoniłem po znajomych, polecili innego mechanika. Pojechałem tam na drugi dzień, prawie pół godziny w jedną stronę. I tu widać, jak czasami miesza mi się w głowie. Facet powiedział, że nie ma go od 7.30-12.30, ja zrozumiałem, że jest tam o tej porze. Oczywiście, przed wyjazdem nie zadzwoniłem, bo "nie lubię telefonować".
Pojechałem więc drugi raz, tym razem sprawdziwszy, że jest, bo jak go nie było, tam, to zadzwoniłem. Dokładniej mówiąc, jak nie umiałem jego warsztatu znaleźć. Okazało się, że nie był on pod numerem 28, ale 128. Lekka różnica.
Nie wspomnę już tego, że miałem trudności z przeliterowaniem mojego nazwiska.

Wiem już, że w takich sytuacjach miesza mi się w głowie. Dlatego próbuję się przygotować do tego, planując sobie w głowie posunięcia, czy dialogi.
Na koniec okazało się, że dobry kumpel w miarę dobrej kumpelki też ma warsztat. Pójdę tam jutro. Z drugiej strony wiem, ile tamten warsztat chce za naprawę i to dopuszczenie techniczne.
Czyli, na koniec, jak człowiek powalczy, to do czegoś tam dojdzie, jakoś tam. Najważniejsze, to się nie poddawać.
Wygląda też na to, że kobieta która sprzedawała mi ten samochód zrobiła mnie trochą w konia. Takie życie. Ona pracuje w jakiejś fundacji, coś tam sprzedają. Takie życie, dobrze, że nie jestem ich klientem ;P

Wiem, że mam deficyty w niektórych sytuacjach, spore. Tak bywa, im lepiej je poznam, tym lepiej mi się może z nimi obchodzić, na nie przygotować.
Na egzaminach nie bywało lepiej. Następnym razem muszę próbować stosować techniki których używam w sporcie. Ciekawe, na ile to pomoże. Na przykład powolne oddychanie, choć to i tak stosuję dosyć często, choć może nie tak świadomie.

Komentarze

  1. Trzeba sobie radzić! Powoli, kroczek po kroczku i wszystko będzie szło coraz lepiej. Nie od razu Rzym zbudowano, ktoś tą pierwszą cegłę (czy kamyczek) położył i się zaczęło!
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat z problemami natury psychicznej bywa tak, że dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, albo pięć do przodu, sześć do tyłu :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, wiem.. ale wsparcie i miłe słowo zawsze się przyda!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. A pewnie, dziękuję :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!