Zapach krewetek

No i po śniadaniu świątecznym, które było zamiast kolacji, bo tu święta są 25. Była sałatka warzywna, szynka, krewetki i takie tam. Nie lubię krewetek, nie wiem dlaczego. Patrzą one na mnie wyłupiastymi, niewidomymi oczami. Nie wiem, dlaczego nie lubię też ich zapachu. W ostatnie święta też była jakieś "owoce morza", których zapachu nie znosiłem. Tyle, że wtedy były to jakieś śledzie, czy coś.

Nawet dzisiaj deszcz padał, co było bardzo miłe, bo nie jest za gorąco. Piję kawę, żeby nie musieć walczyć z sennością, bo jestem w gościach.
Jeszcze tylko 4 dni tutaj, aż dziwnie trochę.
No właśnie, w tym momencie nie czuję lęku, ale senność. Dobrze, że się już trochę spakowałem. Co jest w sumie ważne teraz? Książka i paletki? Dobrze, że będę miał tą robotę w Niemczech, trochę stabilizacji może mi się przyda.

Myślę, że nauczyłem się tutaj lepiej obserwować moje bariery lękowe, także czasami lepiej się z nimi obchodzić. żyłem też w miarę przyjemnie, czasami, to znaczy, uczyłem się czegoś nowego, to zawsze dobrze mi robi. Trochę wprawdzie zawieszony w czasie, ale lepiej niż w niekończącym się kołowrotku.
Możliwe, że mniej się złoszczę na siebie samego, bo po prostu tak jest, czasami coś wychodzi, czasami nie. Tak po prostu bywa.
Tak mi się wydaje, ale może się mylę.

Ciekawe dlaczego nie lubię zapachu krewetek?

Komentarze

  1. również nie lubię. Ja sobie tłumaczę to w ten sposób; krewetki pachną rybą, ryby pachną mułem, muł pachnie nadal mułem więc nic fajnego. Nie lubię owoców morza, raz jadłam jakiegoś raka, który został źle oczyszczony i jak go potraktowałam widelcem, nie wytrzymał presji i walnął ostentacyjnie dwójkę na talerz. Nigdy więcej, schabowe są bezpieczniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze mówi, dać jej chleba, ze schabowym ;)
    Ja tam schabowych ze względów emocjonalnych za dużo nie jem, ale czasami zjem, ze smakiem. Moja babcia miała zastawki w sercu, ze świni, bo tak kiedyś robili, może do dzisiaj robią i trochę mi przez to głupio :P Choć ona schabowe jadała :D
    Ryby na ten przykład, to lubię, ale też nie takie miękkie mułowate.
    Nawet rekina lubię zjeść. Tu łowią rekiny, tyle, że rekiny, jak się je kupuje do jedzenie, nie nazywają się rekiny, tylko "flake". To zresztą taki mały rekin, dosyć popularny, jak się kupuje rybę z frytkami, czyli fish and chips ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to muszę się przyznać, że dla mnie pod nazwą schabowe kryje się kurczak, nie peppa. Czyli z kardiologicznego punktu widzenia nie zjadłam nikomu zastawek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, nawet wikipedia mówi teraz o kotlecie schabowym z kurczaka ;) Jak zwał, tak zwał, ale dobre to to jest :P
    Fakt, zastawek nie zjadłaś, tyko potencjalnego zastawkodawcę :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!