Granice bólu i dołki

Wiadomo, każdy odczuwa ból inaczej, bo jest to coś subiektywnego. Jak się uprawia sport, to gdy człowiek jest napompowany adrenaliną, to często nie czuje bólu, w momencie kontuzji, albo potrafi go zignorować. To nierzadki widok, gdy ludzie "potejpowani", czyli z różnymi bandażami sportowymi dalej nadwyrężają swoje stawy, czy mięśnie. Czasami robi się to do momentu, gdy się po prostu nie da, bo organizm jakoś tam zdroworozsądkowo blokuje daną część, albo ból jest tak przenikliwy, że trzeba sobie odpuścić. To znaczy, sygnał bóli dociera nawet do tej oszołomionej głowy.
Ja sam nieraz jakoś jeszcze walczyłem na zawodach, raz ze złamanym obojczykiem i łokciem, innym razem z zerwanym jakimś tam wiązadłem.

Stephen Fry opowiadał o jakimś wojskowym, który rzucił się pod ciężarówkę, bo nie mógł wytrzymać tego wewnętrznego bólu, ciemnej depresji, czy stanów lękowych.
Potem leżąc połamany w szpitalnym łóżku powiedział -- taki ból jest łatwiejszy do wytrzymanie, niż ten w głowie.
Potrafię się z tym zgodzić. Możliwe, że to też kwestia jakiegoś treningu, czy wiary, że ten ból w głowie przejdzie, to znaczy, nie jest to ból, ale jakieś takie uczucie powodujące, że nic nie ma sensu, że człowiek jest jakby nigdzie, nie ma się czego uchwycić, tęskni, miota się i wie, że nic nie może zrobić, że tak już zawsze będzie.
Tak się przynajmniej w takim momencie wydaje.
Myślę, że przez trening, jak i w bieganiu, można nauczyć się jakoś z tego dołka wychodzić. Ja na przykład uprawiam sport i medytuję codziennie, choć bardzo krótko. W czasie medytacji uczę się niejako tego stanu spokoju, faktu, że on istnieje. Także tego, jak do niego powracać. To oczywiście tylko jedna z metod.
Wiele ludzi ma też inne niż ja, ale, myślę, że obojętnie coś się robi, żeby wyjść z tej ciemności i bezsilności, to ważne jest chyba, żeby wiedzieć co się dzieje. Jak człowiek wpadł do dołka, to trudniej z niego wyjść, gdy nawet się tego nie wie, że to tylko dołek.

Komentarze

  1. Głowa we wszystkim bierze udział, kiedy spinamy mentalne poślady można dać radę przezwyciężyć naprawdę straszne rzeczy, a czasami człowiek pęka bo mu drzazga weszła. Dobra ja tak mam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, każden jeden jest inkszy :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!