Niskie bariery

Ludzie śmierdzą, chrząkają, gadają, czyli przeszkadzają mi tym. Czuję się może trochę jak ten jeden wariat z filmu K-Pax, który chodził z kąta w kąt powtarzając, że ludzie śmierdzą. Fakt, ja nie mówię tego na głos i nie zawsze mi to wszystko przeszkadza, ale czasami jestem wrażliwy na siorbanie, czy zapach jakichś szprotek w oleju, czy co tam kto jadł.
Ciekawe jaka część populacji używa nitki do zębów. Trudno powiedzieć, a nie chce mi się sprawdzać. Japończycy podobno nie używają dezodorantów, za to kąpią się częściej. Nie wiem czy to prawda.
Oglądałem jeden film dokumentarny w którym były między innymi mowa o portugalskich podróżnikach, uważanych przez Japończyków za barbarzyńców. Z tego chociażby powodu, że w Europie kąpiel nie była tak popularna, tak ze 300 lat temu. Japończycy zażywali jej dosyć często, taka już ich tradycja. Nie wiem, jak jest z myciem zębów u nich.

Wczoraj zamiast iść na sport usiadłem sobie na łóżku w półmroku, słuchając spokojnej muzyki. To trochę jak balsam dla ciała i duszy, na chwilę przystopować, skupić się na swoim oddechu i na własnym ciele. Pozwolić myślom przepływać przez głowę.
Nie znaczy to, że o niczym nie myślę, po prostu staram się nie zatrzymywać na tym, co mi akurat mi przebiega przez zwoje w głowie. Tym bardziej, gdy dotyczy to pracy, czy czegoś.
Pomyślałem sobie też wczoraj, że czasami bariera moich lęków może wcale nie jest taka wysoka. Może jest po prostu jak plastikowa przegroda na basenie, trochę wysiłku i można się nad nią prześliznąć, choć czasami porysuję się brzuch.

Kiedyś lubiłem pływać kraulem po jednym jeziorze, czy może jeziorku, choć sporym. Poziom wody wahał się tam. Powstało ono sztucznie, gdy latami z niego piasek wygrzebywano. Pozostały w nim płyty, żelbetonowe. Kiedyś było w nim parę metrów wody więcej. W każdym razie, to płynąłem sobie, machając rękami, niefrasobliwie. Nagle poczułem jak coś mi przejeżdża po klatce piersiowej. Zatrzymałem się i zobaczyłem czerwoną smugę. Czerwona, po części z powodu rdzy. Przejechałem klatą po jakimś pręcie wystającym z tych płyt schowanych pod wodą. Kto by się kiedyś przejmował, że jakieś tam płyty pozostają.
Dawno tam nie byłem, ale od tego czasu raczej unikam tego jednego miejsca, gdzie są te płyty. Tak mi się jakoś skojarzyło.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!