Proste, mało proste sprawy

Sobota, idę na targ, potem jak zwykle na paletki. Kumpelka, w której byłe kiedyś ciężko zakochany, ma teraz uśmiechniętego dzieciaka, przynajmniej na zdjęciu.
W parku niedaleko odbędzie się wielki koncert, nie ze względu na tego dzieciaka, ale tak, po prostu, dla uciechy publiczności. Będę ten park omijał szerokim łukiem, przynajmniej wieczorem, bo inaczej nie dotrę do domu, jak trafię na porę zakończenia koncertu.

A ja co? Ja tam mam swoje małe problemy, które próbuję przegryźć, nic wielkiego.
Za to stwierdziłem, że robię mały eksperyment. Mam aparat fotograficzny, stary, taki na klisze, albo jeszcze starszy, bo trochę zabytkowy. Kupiłem go przypadkowo jako prezent dla jednego starszego kumpla. On zbierał aparaty fotograficzne, przynajmniej jak miałem jeszcze z nim kontakt. Chciałem mu ten aparat przesłać. Zabierałem się za to, zabierałem. W końcu dowiedziałem się, że chałupa mu się spaliła, razem z fortepianem i między innymi kolekcją aparatów. Więc, myślę, że już nie zbiera. A że mieszka on w sumie w lesie, bez internetu, są tacy ludzie, to nie wiem, czy znowu coś zbiera. Kontaktu nie mieliśmy wielkiego. On jest, jak zwykle, parę tysięcy kilometrów stąd.
W każdym razie. Chcę sprzedać ten aparat.
-- Cóż prostszego -- mówi mi coś w głowie, głos obserwatora z zewnątrz -- zrobić zdjęcia, wrzucić ogłoszenie na ebaya i tyle.
Ano, wiem o tym, ale na samą myśl robi mi się trochę duszno i gorąco. Znam to, uczę się to obserwować. Muszę zdjąć polara, bo naprawdę mi się gorąco zrobiło. A może to mocna herbata, którą akurat piję?
W każdym razie, fakty są takie, że tej skrzynki do fotografowania od chyba 10 lat nie sprzedałem. Patrząc na to z perspektywy czasu widzę, że muszę zmienić taktykę.
Zrobię sobie plan i postaram się go zrealizować.
1. Pierwszy punkt planu, to zrobić sobie plan
1.1 wstawić to na listę "todo"
2.1 zrobić zdjęcia
3. sprawdzić po ile chodzą takie rzeczy na internecie
4. wstawić to w internet
Reszta już pójdzie, bo jak ktoś się zgłosi, to będę musiał to zapakować i wysłać.

Blondi się znowu odezwała, NB (narkotyk-B) się nie odzywa. Innych bliskich znajomości nie mam, choć NB nie jest jako tako bliską znajomością, bo mamy kontakt średnio 4 razy do roku.

Ciekawe kiedy sprzedam ten aparat. W sumie, to śmieszna rzecz, choć dla mnie to mało zabawne. Mam po prostu pewne obszary działania, na których potykam się bardziej, niż na innych. Nie znaczy to, że siedzę w domu i płaczę. Myślę, że moje życie, patrząc na to z zewnątrz, wygląda inaczej.

Komentarze

  1. A koncert jaki? Może coś godnego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rolling Stones :P

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba nie muszę mówić, że warto o park zahaczyć :D może uda się jakoś za darmoche na telebim załapać.

    OdpowiedzUsuń
  4. To było w zeszłą sobotę ;) Przez otwarte drzwi, czy okna, nawet coś tam można było usłyszeć, ale jakość z radia lepsza, choć na pewno mniej basów ;) Kumpel poszedł po południu, może kiedyś opowie jak było. :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!