W lasku

No właśnie, duchy przeszłości. Coś tam sobie pisałem o tym jak było, jak mnie też trochę w szkole przygłupy prześladowały, przynajmniej w podstawówce.
Jeden z nich, Jeżyna, stał kiedyś przede mną w klasie i dawał mi lekko z liścia w twarz.
Nie broniłem się, jakoś. Myślę, że dlatego, że w domu mnie do tego przyzwyczajono.
Jak człowiek tyle w twarz obrywa i nauczony jest, że nie wolno mu się bronić, to pozostaje to. Jak mnie Stary tresował, to nie wolno mi się oczywiście było zasłonić.
Było by to uznane za karygodną krnąbrność i można było wtedy rzeczywiście oberwać.
Więc tak mi pewnie to kiedyś pozostało. Ten Jeżyna dawał mi w twarz, ja nic.
Biedak się w końcu zdenerwował i walnął mnie pięścią w brzuch. Trafił klamrę paska spodni. Spojrzał wtedy na mnie zdziwionym wzrokiem, bo go ręka nieźle zabolała i na jakiś czas dał mi spokój. Ja czułem się trochę jak bohater, jakbym to ja mu oddał, a nie klamra mojego paska do odzieży dolnej.
Tak to już jest pomieszane w głowie.
Przypomniało mi się to, a jak zacząłem w domu o tym pisać, to zrobiło mi się zimno.
Duchy przeszłości otacza czasami lodowata mgiełka.
W każdym razie, ktoś mi kiedyś powiedział, parę lat temu, jak byłem w moim rodzinnym miasteczku, że ten Jeżyna podobno się w lasku powiesił. Takie życie.

W każdym razie, to teraz fizycznie nie daję się, jakby ktoś czegoś ode mnie chciał, tyle, że psychika mi czasami siada, jak się mam wykłócać, szczególnie z kobietami. Ale to już zupełnie inna historia.

Posłałem NB (narkotyk-B) tą piosenkę "Słońce", Rammsteina. Ciekawe, czy coś odpowie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!