Głodne orły

Wczoraj wieczorem znowu oglądałem te filmiki na YT o facecie w Utah, który ratuje przymierające głodem orły, czy inne sowy, czasami jeszcze potrącone przez samochód. Jemu chce się wstać o trzeciej nad ranem, żeby po raz któryś nakarmić młodego orła, który ledwie żyje i nawet nie wiadomo, czy przeżyje. Podoba mi się jak on gada do tych zwierząt, mnie jego głos uspakaja, myślę, że podobnie to na te ptaki działa, choć tak do końca, to oczywiście nie wiem.
głodny młody orzeł
Facet ma zacięcie i widać, że raczej nie robi tego dla kasy, tym bardziej, że zarabia na czymś innym.
Ciekawe jest też zachowanie tych zwierząt, on je trzyma, a one wiadomo, chętnie by go dziabnęły, ale nawet się specjalnie nie miotają. Inaczej, niż człowiek by sobie to wyobrażał.
Dlaczego w ogóle ratować te orły? Może dlatego, że poprzez ingerencję człowieka mają one coraz trudniejsze życie, bo coraz mniej dzikich terenów, nawet tam, za to coraz więcej samochodów, których młode ptaki nie znają.
- Jak im się uda uniknąć pierwszego nadjeżdżającego samochodu, to się nauczą - mówi on.
Też nigdy nie myślałem o tym, że trzeba zwalniać dla niektórych ptaków, szczególnie tych ciężkich, ale takich to w Europie tak nie ma na drogach, chyba, że bociany. Poza tym, to ja się głównie porusza rowerem, więc sam uważam, żebym się z jakim łabędziem, czy dziką gęsią nie zderzył.

Byłem dzisiaj na ściance. Frustracja, bo nie dałem rady zrobić żadnej nowej niebieskiej.
- Czym się tak znowu przejmujesz - mówię sobie.
Taka moja natura. Co jest ważne, a co mniej ważne, czasami chyba nie umiem odróżnić.
Wczoraj pomierzyłem sobie za to z jakim obciążeniem jestem w stanie wisieć na listwie dwu centymetrowej. Jak mierzyłem, kiedy, w niedzielę chyba, to pełna rozpacz, bo miałem wynik taki jak przed ponad miesiącem.
- Co robię nie tak? - myślałem.
Tym bardziej, że wynik wiszenia na dwóch rękach nie zgadzał się z sumą wiszenie na jednej, w sumie, prosta matematyka.Wpadło mi do głowy, że może taki słaby wynik, bo mierzyłem po krótkiej przerwie, po tym jak testowałem wiszenie na jednej ręce.
I rzeczywiście, jak wczoraj pomierzyłem, to wyszło mi, że potrafię wisieć z obciążeniem 5 kg. Może więcej, tego nie wiem, bo w teście dodaje się ciężar osiem razy, a ja zacząłem od -2 kg, więc jak miałem 5, to był to koniec testu. Może go powtórzę. Parę miesięcy temu miałem kłopot z utrzymaniem mojej wagi pomniejszonej o  5 kilo, więc w sumie, to jestem z 8 kilo do przodu, w wydolności, bo straciłem w międzyczasie ze dwa, trzy kilo ciężaru ciała, czy coś.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!