Plastyczność i przełączniki w mózgu, a buldering

Piję cappuccino, jestem w kafejce. Za oknem słońce. Nawet mam dobry humor, co jest w sumie rzeczą normalną, gdy piję kawę w kafejce. Kofeina poprawia mój nastrój w takim otoczeniu. Powoduje, że czasami mam stan prawie, że lekko euforyczny.
Walczyłem dzisiaj z moim projektem, tym na ściance do buldering, bo tak się to chyba po polsku pisze. Już od chyba dwóch tygodni próbowałem tą drogę zrobić, raz z tej, raz z innej strony. Problem polegał na tym, że trzeba było się dwoma rękami złapać na ostatnim chwycie, który nie był zbyt wygodny do utrzymania się, taki po prostu, trochę gładki. Jedną rękę dałem radę tam położyć, na tym chwycie, ale czułem się zupełnie niestabilnie, jak czasami generalnie w moim życiu. Dzisiaj, jak jechałem na ściankę, to pomyślałem, że muszę po prostu spróbować położyć tą drugą rękę, czyli pewnie polecę, ale uczyć się spadania z wysoka. Więc wdrapałem się tam, do tego ostatniego momentu, po tym jak się rozgrzałem na prostszych drogach. Raz kozie śmierć, powiedziałem sobie i mimo niepewnego chwytu lewą ręką i odpychającej mnie siły grawitacji położyłem drugą rękę. O dziwno, udało mi się utrzymać, jedną, dwie sekundy. Nawet nie wiem ile, ale po dwóch sekundach na najwyższym chwycie, czyli topie, droga jest uznana za zaliczoną.

I znowu, jak już wiele razy wcześniej, widzę, że czasami coś musi przeskoczyć w głowie, człowiek zrobić ten jeden ruch, czy krok, żeby dojść gdzieś dalej. I tak będę tą drogę dalej próbował, aż będę w niej w miarę pewny, bo jak się raz udało, to pewnie da się częściej, poza tym, to chcę się nauczyć spadać z samej góry, iść bardziej na ryzyko. Wiadomo, robiłem już trochę ryzykownych rzeczy, ale moje życie to z definicji walka, z tym odwiecznym lękiem, czy z barierami, więc walczę z nimi.

Kumpel z paletek, którego nie widziałem od chyba roku, odezwał się do Surfowca, który prowadzi zajęcia paletek. Okazało się, że ten kumpel miał depresję, pół roku w szpitalu, pewnie jakimś psychiatryku, czy coś, teraz mieszka u rodziców, bo go dziewczyna wywaliła. Podobno pomagał dziewczynie przez dziesięć lat, jak ona miała kłopoty zdrowotne, po wypadku. Nie oceniam, bo nie wiem, jak tam na koniec z nimi było.
Czy mnie to się może zdarzyć? Taki stan depresji, głębokiej? Nie wiem, ja trenuję codziennie, by nie wpaść do takiego dołka, codziennie mam zadania do zrobienia, by wzmocnić swoją odporność na wpływ emocji, wiadomo, głównie tych negatywnych. Myślę, że poprzez ćwiczenie człowiek uczy się nowych zachowań. Na to wskazują też badania naukowe. Mózg jest dosyć plastyczny, ale raczej trzeba nad tym pracować, by coś zmienić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!