Antybiotyki

Dzisiaj coś mi pisanie nie szło, chociaż pokonałem granicę dwóch godzin, zawsze coś. Może to przez antybiotyk. Na nodze mam plaster, w sumie, to nie taki wielki. Tydzień temu trochę się haratnąłem na ściance. Jechałem tam w deszcz na rowerze, z powrotem też tak. Przejeżdżałem przez głębokie kałuże, ubrany w krótkie sportowe spodenki i klapki. Myślę, że to mojemu zadrapaniu nie posłużyło, albo powiedzmy sobie tak, bakterie z kałuży ucieszyły się z tego. Tym bardziej że może sobie tego super nie wydezynfekowałem, po powrocie do domu.
W każdym razie, po tygodniu, jak się to niespecjalnie goiło, szczegółów to nie będę opisywał, poszedłem do lekarza. Na recepcji była ładna dziewczyna, nawet mi dała od razu termin. Lekarz zapytał kiedy się to stało i dlaczego tak późno przyszedłem.
"Aha, myślał pan, że się zagoi", powiedział.
"Damy panu opatrunek", dodał.
Nie dał się przekonać, że wystarczy mi maść, na antybiotyku, bo takiej już używałem kiedyś i było ok. Poza tym to komunikacja była trochę trudna, bo mój angielski jest, jaki jest, jego to nie wiem, bo pochodził z jakiegoś orientalnego kraju. Maski na twarzy tego wszystkiego nie ułatwiały. Teraz muszę łykać antybiotyki, byłem już wczoraj na zmianie opatrunku, może się go jutro pozbędę, bo jutro rano muszę tam znowu. Australijka mówi mi, że oni chcą, żebym przychodził, bo wtedy za każdym razem za wizytę kasują. Coś w tym może być, choć żadne z nas nie jest tego pewne, a lekarza przecież nie zapytam. Dali mi "Dicloxacillin Mylan".

Dzisiaj rano było przyjemnie, koło 22 stopni, teraz jest ponad trzydzieści. Siedzę w bibliotece, gdzie jest prawie że za zimno.

Komentarze

  1. A za wizytę u lekarza nie musiałeś płacić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tutejsze ubezpieczenie, a ten lekarz jest tutejszy, niejako "ZUS" owy, i podchodzi pod nie, więc nie muszę mu nic płacić. Co innego dentysta.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!