Znowu ścianka i Sąsiadka

Wczoraj jadłem ciasto u byłej Sąsiadki. Dosyć zjadliwe było, sernik, do tego kawa. Ja jem bardzo rzadko ciasto, raczej się obżeram suszonymi i nie suszonymi owocami.

Byłem znowu na ściance, dzisiaj. Postanowiłem za każdym razem robić trudniejszą drogę, czyli piątkę. Zrobiłem, w miarą za trzecim podejściem chyba. Powoli mi się te piątki kończą, zostają trudniejsze. Za to może uda mi się zrobić jaką szóstkę. Nie byłem zadowolony, bo kumpel zrobił siódemkę, swoją pierwszą w życiu, a ja nie umiałem jej wystartować. Tak to jest. Zazdrość, choć żaden z nas nie jest profesjonalistą. Kumpel, to może za dużo powiedziane, ale po jakimś czasie zna się tam trochę ludzi i wymienia informacjami na temat tego, jak co zrobić. Każdy się trochę inaczej wspina, ale jest zabawa, to najważniejsze.

Na koniec dosiadłem się do jakiejś młodej dziewczyny, które też tam chyba pracuje, bo nie chciałem zajmować sam jednego z trzech stolików. Ona powiedziała, na moje pytanie, czy mogę się dosiąść, że jakby chciała siedzieć i pracować sama, to by została w domu.

Ciekawe, czy uda mi się zrobić dwie szóstki, które mam na oku. Interesujące, czym ludzie się nie zajmują. Jedni biegają, inni chodzą do teatru, albo siedzą dniami na kanapie. Każdy coś tam ma.

Chłopak sąsiadki jest w sanatorium, temu ma ona teraz więcej czasu, więc częściej coś robimy razem, albo kawa, albo jakiś sport, albo spacer. Da się z nią fajnie pogadać.

Staram się nie denerwować, jak zawalam zagadki szachowe. Ciekawe, jak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zastanawiam się, jakie postępy robię, czy może już nie robię wielkich. Nie gram z nikim, bo to za dużo stresu. Robią tylko zagadki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!