uciekłem

Nie umiałem wysiedzieć w domu. Obudziłem się już coś dziwny, za dużo kofeiny wczoraj? Tak sobie myślałem nad życiem, trochę medytując. Poszedłem pobiegać i strzeliłem sobie "posiedzenie" potem, czyli wracałem myślami do powodów mojego strachu w życiu. Nie mam akurat zlecenia, ale też go nie szukam. Mimo mojej częściowej niezadalności czasami uda mi się nieźle zarobić, tak, że mam spokój przez jakiś czas. Ale po tych wspomnieniach taka mnie nerwowość opanowała, że albo mógłbym głupie seriale po angielsku oglądać, i do tego się objadać, czego nie lubię, albo pojechać do kafejki i popisać. Wybrałem to drugie.
Nie napisałem do żadnej dziewczyny NA, czy NB. NB podobno moje Shiatsu znowu pomogło,
bo ją w parku "masowałem", chociaż Shiatsu nie jest jako tako masażem.
Mam dosyć tego cholernego lęku, wpieprza mnie, wpieprza mnie to, że stoję przed nim bezradny i czasami muszę po prostu przed nim uciekać. Kiedyś nie wiedziałem co to jest i tylko czułem jak się spalam, od środka, nie mogąc nic z tym zrobić. Czułem się jakbym miał obrożę na szyi, duszącą mnie. Czasami nie czułem nic, do siebie i do nikogo. Po prostu byłem, zamknięty przed wszystkim. Ale to przeszłość, to inny rodział.

--------

To tak sobie, moze nie to forum, ale ... cos z przeszlosci
Stoję i czuję, że mi się nogi trzęsą. Bzdura, czegoś takiego nie czuję. Po prostu się boję i mi dech zapiera w piersi. Nie czuję tego, to znaczy nie jestem tego świadom. Słyszę kroki i głos ojca. Nie wiem jakim cudem tą rurkę zobaczył. Może po prostu ten ping-pong zobaczył, który Boy pogryzł. Dostałem kiedyś rurkę do nurkowania, zagiętą, zakończoną ping-pongiem. Jasnozieloną. Nigdy nie zrozumiałem, do czego ona może być dobra, bo się przez nią tylko wodą zachłystywałem, bo ten ping pong jako zamknięcie rurki słabo funkcjonował. Pewnie była to jakaś tania rurka. Ping-pong łatwo było wyjąć z koszyczka, więc na tyle głupi jaki byłem, bawiłem się nim, aż go Boy dorwał, Boy to nasz owczarek niemiecki. Lubiłem go. Ale co z tego, słyszę głos ojca i chciałbym się skulić i staram się nie posikać ze strachu. Nie wiem co się teraz stanie. On podchodzi, pyta, co z się z tym ping-pongiem stało. Trzyma go w ręce i widać na nim zęby psa. Więc pytanie jest chyba retoryczne. Mnie się robi gorąco i patrząc na niego, bo tak mnie tego nauczono, żeby patrzeć na ojca, odpowiadam cichym głosem, że Boy go pogryzł. „No ja Cie chyba durniu zatłukę” słyszę i dostaję w twarz. Nie lubię tego, bo czasami nieprzyjemnie w uchu huczy. Ojciec rozpędza się, i mówi coś, czego już dokładnie nie słyszę, trochę ogłuszony uderzeniem w twarz. Patrzy na mnie, widzę jego brązowe oczy i nie pałają one miłością do mnie, nie ma jej tam ani krztynki. Nie wiem co się za chwilę stanie. Słyszę jego krzyk, lub podniesiony głos, jak inni zwykli byli w jego obronie mówić i widzę wykrzywione złością usta. Zamieram i staram się skulić, schować głowę między ramiona. „no przecież ci rozwalę ten głupi łeb” mówi pewnie, pukając mnie pięścią w głowę. Mój brak reakcji chyba go jeszcze bardziej rozjusza. Stoję i jest mi po prostu gorąco. Nie myślę już o niczym, jestem na „standby”. Pewnie widząc to wali mnie rurką w głowę. Czuję ją jeszcze jak pęka z trzaskiem na czubku mojej głowy. Zielone kawałki rozsypują się po pokoju. Nie wiem, co robi zresztą tej rurki. Ale jest mi to szczerze mówiąc dosyć obojętne. Za karę mam iść klęczeć do kąta. Robię to dosyć chętnie, bo w kącie, czyli w tym wypadku przy drzwiach balkonowych, za firanką, jestem bezpieczny. Po jakimś czasie przychodzi mama, nie wiem, po jakim, ale mówi, że mogę już wstać. Nawet nie wiem, czy musiałem jeszcze ojca przeprosić. Pewnie tak, w stylu „przepraszam tatusiu, już więcej nie będę”. A może było mi to oszczędzone.

Komentarze

  1. zabojcza-w-uwodzeniu22 kwietnia 2009 21:24

    Nie dość, że ostatnio zrobiłam się nietowarzyska, to jeszcze czytając cudze blogi nie umiem ich skomentować. Nie mam zielonego pojęcia o czym ludzie piszą i co chcą przekazać. A może po prostu piszą, żeby pisać... dla samych siebie, nie dla kogoś?

    Lubię natomiast czytać Ciebie. To co piszesz jest jakieś takie płynne i łatwe w odbiorze.
    Czasem mnie zasmucasz /tak jak dziś/, czasem dajesz do myślenia, czasem rozśmieszasz.
    Dziś trochę smutniej u Ciebie i zastanawiam się co mogłeś wtedy czuć, będąc małym bezbronnym chłopcem...? Już teraz rozumiem co miałeś na myśli pisząc, że Twój ojciec stosował "terror psychiczny".

    OdpowiedzUsuń
  2. zabojcza-w-uwodzeniu22 kwietnia 2009 21:25

    Mama nigdy nie stawała w Twojej obronie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi miło, że Ci się podoba to co piszę :o)
    Moja mama chwyciła raz w mojej obronie za pogrzebacz, jak byłem mały, ale ojciec ją wyrzucił z pokoju. Coś mnie broniła, ale on jej przeważni mówią "Nie wtrącaj się", i na tym się jej pomoc kończyła. Pomagała mi po cichu, ale popiszę może jeszcze kiedyś o tym, bo trudno to opowiedzieć w jednym zdaniu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!