Rzeczywistość

Siedzę w kafejce, przy cappuccino, słońce świeci, wieje przyjemny wiaterek. Kiedyś mieszkałem jakiś czas nad Atlantykiem, miałem parę minut na plażę. Dlaczego się stamtąd wyniosłem? Akurat tu facet przechodził, 3 razy w tygodniu sport, poszedł na kontrolę, coś mu źle zrobili i widzi podwójnie od 8 dni. Temu nie chodzę do lekarza, chyba, że do ortopedy. Wczoraj cały dzień prawie z AW. Ale coś nie wiem, jak do niej podejść, czegoś brakuje. Myślę o NB, od dwóch lat, codziennie. Tyle, że ja wiem, że jestem trochę inny. Ktoś powiedział, że Kafka był inny, bo nie znał regół gry życia. Ja też się ich nie nauczyłem i odkrywam je, jak "obcy" ;o) Mam też dosyć tego "uciekania", czuję po prostu ciężar na piersiach i łatwiej mi, gdy oglądam jakieś głupoty, albo uprawiam sport, albo piszę ;o)
Skąd to uzależnienie od NB?

Komentarze

  1. zabojcza-w-uwodzeniu1 czerwca 2009 17:10

    Wolę, żebyś był "inny", niż miałbyś być pospolity :)
    A taka ucieczka w telewizję, sport czy pisanie chyba się sprawdza.
    No a cappuccino to bym chętnie się z Tobą napiła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. brudnowski.blog.pl2 czerwca 2009 00:18

    Co jeśli wszyscy rodzimy się niezdolni do życia, kochania i umierania, jeśli tylko udajemy, że potrafimy i jedni robią to lepiej, drudzy gorzej a trzeci wcale.

    OdpowiedzUsuń
  3. ->brudnowski
    A nic, ale "rodzimy się niezdolni do ... , umierania"?
    Nie bardzo rozumiem, co chcesz przez to wszystko powiedzieć.
    Ale dziękuję za intrygujący komentarz ;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm.. skoro udajemy, to czemu cierpimy? Bo jesteśmy kiepskimi kłamcami? Czy dlatego, że tak dobrze nam idzie i mamy wyrzuty sumienia?

    OdpowiedzUsuń
  5. brudnowski.blog.pl2 czerwca 2009 02:40

    Panie yellowish ;)
    umrzeć porządnie - oto sztuka.
    Pani marelle :)
    wg mnie najlepiej oddaje to Pan Woody Allen "Myślę, że życie dzieli się na straszne i żałosne. To są dwie kategorie. Straszne to, no nie wiem, śmiertelne przypadki, niewidomi, kalectwo. Nie wiem jak sobie ludzie dają z tym radem radę, to zadziwiające. A żałosne są życia wszystkich pozostałych. Więc jeżeli jesteś żałosny, powinieneś być wdzięczny losowi, że jesteś żałosny, bo być żałosnym to wielkie szczęście". Interpretuję to sobie w ten sposób, że cierpimy właśnie z przyrodzonej zasady a kwestia udawania, że jest inaczej, to sposób radzenia sobie w tej sytuacji. Ale mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiedzmy sobie w ten sposób, W.Allen to komik i też powiedział:
    "I don't want to achieve immortality through my work... I want to achieve it through not dying."
    Dobrze wiedzieć o czym rozmawiamy, w sferach żartu, zgadzam się z Panem brudnowskim ;o)
    Takie wypowiedzi dobrze się sprzedają, ale co mają z praktycznym życiem wspólnego ? ;o)
    Czy foka prowadzi "żałosne" życie, albo wieloryb, czy może kot? Czy one udają, szczególnie koty, jak miauczą w marcu?
    A W.Allen mógł sobie ponarzekać, może nawet żeniąc się z młodszą, o 34 lata, dziewczyną ;o) Za to mu w sumie między innymi płacą ;o)
    A "umrzeć porządnie"? Co to znaczy, jak umiera się nieporządnie? Niepozapinane guziki koszuli?

    OdpowiedzUsuń
  7. brudnowski.blog.pl2 czerwca 2009 15:55

    Dziękuję za odpowiedź na komentarz. Zacznę od tego, że zwierzęta nie mają duszy,
    są wiedzione instynktem i nie działają intencjonalnie. Słowa Allena odnoszą się
    wyłącznie do ludzi, a określenie "żałosne" w moim rozumieniu wiąże się z
    beznadziejnością ludzkiego istnienia (patrz. egzystencjalizm w filozofii).
    Nie każdy musi podzielać tę idee.

    OdpowiedzUsuń
  8. brudnowski.blog.pl2 czerwca 2009 15:56

    I wreszcie "umrzeć porządnie",
    w wymiarze nie fizycznym oczywiście. Wg mnie jest to osiągnięcie pewnego stan
    spokoju i spełnienia. Trud bądź niemożność dojścia do owego stanu nazwę właśnie
    tym "żałosnym" i beznadziejnym aspektem ludzkiego istnienia. Przyznam szczerze,
    że jest to mój prywatny pogląd.
    Pozdrawiam. F.B.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak sobie myślałem, że o to chodzi w tym "umrzeć porządnie". Wiadomo, do czegoś w tym rodzaju dążą np.joginowie (nirwana). Ale to może przeżyć też może jaka babcia, która ma szczęśliwą rodzinę i uważa, że się w swojej roli spełniła. Ale czy ten stan jest osiągalny, czy jest tylko ideałem, to pewnie kwestia definicji, moim zdaniem.
    Czy zwierzęta mają "duszę", czy nie, to raczej kwestia religijna, w innych religiach (patrz np. reinkarnacja) mają. Reinkarnacja była też uznawana przez kościół do 553 roku, czy cóś ;o) Wiedza internetowa.
    Czy zwierzęta działają instynktownie, a ludzie nie i na ile się ich zachowanie różni, to już szerszy temat. Dla mnie osobiście pouczający jest dosyć fakt, że murzyni, czy inne rasy, nie były uważane za ludzi. Trzymano ich nawet w zoo, tyle, że luzem, koło 1870, nawet w Warszawie, oprócz Hamburga, itp. Patrz "human zoo". Zwierzęta potrafię robić narzędzia, delfiny i niektóre wyższe rozpoznają się w lustrze itp, czyli mają jakiś rodzaj samoświadomości. Alem się rozpisał ;o)

    OdpowiedzUsuń
  10. To oczywiście o niczym nie świadczy, ale :
    http://nauka.wp.pl/title,Gawrony-potrafia-wytwarzac-narzedzia,wid,11174229,wiadomosc.html?ticaid=1822f
    ;o)

    OdpowiedzUsuń
  11. brudnowski.blog.pl2 czerwca 2009 18:33

    Ciekawy link. To o czym piszesz świadczy o tym w jak wielki znak zapytania wpisuje się życie istniejące na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ano, znak zapytania.
    życie na ziemi, życiem na ziemi, ale nawet kościół katolicki nie jest przeciwko teorii wielkiego wybuchu, a my w sumie jesteśmy zbiorem atomów, które się tam kiedyś pozlepiały (według tej teorii), niezależnie od tego, czy posiadamy "duszę", czy nie. Póki co, to jeszcze chyba żaden z ludzi tajemnicy życia nie rozwiązał. To znaczy, nie zbudował sztucznie żywej komórki ;o) z tego co wiem ;o)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!