Samobójstwo c.d.

"Klub samobójców szuka pilnie nowych członków" ;) Rozmawiałem z kolegami w pracy o samobójstwie. To znaczy, czasami rozmawiamy o cząstkach elementarnych, czasami o pływaniu, o godzinach otwarcia basenu, albo wymyślamy sobie coś innego, na co ja mówię "tak", a K zasadniczo "nie". Nasze dyskusje są czasami pewnie męczące dla innych. K jest Austriakiem. Ale co do samobójstwa, to nie ma się co kłócić jakoś, kupa ludzi się z różnych powodów zabija i tyle. Ciekawe dlaczego na ten temat nie dyskutujemy, nie kłócimy się? K jest trochę dziwny. Bardzo w sobie zamknięty. Znam to, kiedyś byłem bardziej podobny do niego, w niektórych sprawach.
Dla mnie myśl o samobójstwie była kiedyś ratunkiem w trudnych sytuacjach, choć to może paradoksalnie zabrzmi. Napisałem już parę razy
"Jedyną myślą, który go utrzymywała przy życiu, były myśl, że zawsze może się zabić."
Bo co ma dzieciak zrobić, jak jest mu źle. Pewnie, że nie chciałem się zabić, tak naprawdę. Ale jeśli nie ma się nawet nadziei na ucieczkę, to chyba jeszcze bardziej boli. Można zwariować? ;)
Walka dwóch sił, instynktu samozachowawczego i uczucia, które mówi, że jest mi źle i tyle.
Wiadomo, można się ciąć, można pić, brać narkotyki, uciekać w co innego
i myśleć przy tym wszystkim o tym, żeby nic nie czuć, rozczarowania samym sobą, swoją bezsilnością, uczuciem niemocy.
Myśl o samobójstwo daje jakąś formę kontroli. To miejsce, w którym prawdopodobnie nic się nie czuje, a to czasami wystarcza.
Wystarcza, by przetrwać do następnego dnia.
I czasami zdarzy się ktoś, kto da trochę ciepła, parę kropelek. Potem się dostanie w głowę, potem znowu się może coś miłego trafi, albo i nie. Jakaś powłoka zimna i lodu, który mnie otaczała, zaczęła toponieć.
Gdy człowiek zrozumie, co się z nim dzieje, jest łatwiej, bo wie się lepiej, z czym się walczy, przynajmniej tak jest ze mną ;)
Ale rzadko słyszy się kogoś, kto powie "słuchaj, chcę się zabić". Bo co się dzieje? To widać po reakcjach na tym forum ;)
"O Jezu..., okropne, cyniczne, tak nie można ..." i inne, w sumie, tak sobie pomocne myśli, patrząc na nie z mojego punktu widzenia.
"Zrób coś..." to powoduje stres, tak jakby ludzie, którym jest źle nie próbowali czegoś robić ;)
"Martwię się" to brzmi jak zarzut "zobacz, ja się Tobą martwię, co ty takiego robisz, popraw się" ;)
Pewnie, że to też przyjemne, że ktoś się martwi ;)
I jak tu takiemu dogodzić ;)
Ale jak mówię, nie chcę się zabić, bo mi się to już nie opłaca, za dobrze mi po prostu, albo za mało źle :)
Stwierdziłem, że poprzez pracę nad pewnymi rzeczami jest mi po prostu lepiej. Oczywiście choćby dlatego, że gdy coś robię, to nie czuję się tak bezradny, i to już zmienia postać rzeczy.
Jak z zasadą nieoznaczoności Heisenberga.
;)

Komentarze

  1. naduzywasz emotki :) tudziez ;)


    ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe. jak pierwszy raz pomyslalam o samobojstwie chodzilam do gimnazjum i dostalam 3 z matmy, a chcialam 5. kompletnie sie zalamalam i jedyne co chcialam zrobic to sie zabic :p pozniej byly gorsze problemy i ta mysl jakos wlasnie mnie pocieszala, ze przeciez zawsze moge sie zabic :) ale mysle, ze to bylo tylko po to zeby nastraszyc sama siebie. Dzisiaj juz nie mysle o tym. Jako iz mam brata geniusza w kazdej dziedzinie :p to mam to szczescie, ze on zawsze mi pomoze jak jest gorzej. Ostatnio dal mi takiego kopa na zycie, ze dlugo nie pomysle o niezyciu. Warto miec kogos takiego. I mozna znalezc taka osobe w rodzinie, a nawet w ludziach obcych, to nie jest regula. Tylko zeby pomogl i chcial pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  3. ->tijuana, w jakim sensie nastarszyć samą siebie?

    OdpowiedzUsuń
  4. w sensie takim, ze jak myslalam o smierci to bylo wszystko spoko dopoki nie pomyslalam o mojej mamie. Ta mysl mnie przerazala. Przerazalo mnie to, ze moja mamusia moglaby uronic chociazby jedna lze, ze bylaby smutna i zrobilabym jej straszna krzywde. Strasznie ja kocham i w ten sposob sama siebie straszylam ta mysla. Kiedy to sie przewijalo przez moja wyobraznie od razu staralam sie o tym nie myslec i zapominalam o samobojstwie, zeby nie przywracac tej straszniej wizji. To mnie odbijalo od dna. Ten strach przed uczynieniem czegos tak bardzo okropnego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!