Delfin i inne

Lubię pływać delfinem, albo usiłować nim pływać. Czasami, gdy się rozluźnię, to wtedy się po prostu płynie, tak po prostu. Zastanawiam się, czy do NB nie napisać. Nie wiem dokładnie po co. To znaczy, czy nie jest to strata energii z mojej strony i nie spowoduje to, że jeszcze dłużej będę o niej myślał. Poszedłem się wspinać. Wspinałem się z A, z który mi się zawsze świetnie gada i z DN, który jest strasznie seksy, tym bardziej, że się tak ubiera. Na koniec siedziałem sobie z 4-ma miłymi dziewczynami, bo byliśmy w dwóch grupach. Gdy rozmawiam z A, to rozglądam się też trochę za innymi, co nie jest pewnie miłe. B robi to samo, tyle, że rozgląda się oczywiście za chłopakami. Dlaczego nie jestem z A? Czegoś tam brakuje. Może by po prostu spróbować być z nią. "Dać temu szansę", jak to się mówi.
Wczoraj tyle chciałem zrobić, ale nie zrobiłem nic. Oglądałem seriale. L dała mi prezent na gwiazdkę, znalazłem go dzisiaj rano, gdy szukałem czegoś w pokoju, o 5.30 rano. Obudziła mnie, bo przespała swój budzik, czyli komórkę, bo prawdziwego budzika nie ma. Musiałem ją o 6-tej rano do pracy zawieźć. Mogłem się targować, powiedzieć "to mi za to obciągnij". Ale to nie mój styl, nie na próżno twierdzi, że jestem mięczakiem.
Bo zawożenie jej trwa w sumie godzinę. Ona nie jest ani moją dziewczyną, ani rodziną, a przez większość czasu i tak zamyka się w swoim pokoju oglądając sobie filym i muzykę na youtube.
Co z moimi lękami? Gdybym ich nie miał, to może bym teraz siedział w Polsce, w górach, nad Pacyfikiem, może. Ale i tak jest chyba lepiej. "Chyba", to tak do końca, to tego nie wiadomo, a całkiem dobrze nie jest.  Na ile jest dobrze, a na ile źle, to trudno ocenić. Posyłamy sobie parę smsów dziennie z N, która mieszka 700 km stąd. Gdyby tutaj mieszkała, to ciekawe, jak by to było. Chcę bardziej pracować nad lękami, bo samo się nic nie zrobi. Patrick Stewart, ten ze Star Tracku też miał przerąbane dzieciństwo, jak twierdzi. Mówi, że do dzisiaj odczuwa tego skutki.
--
Byłem rano pobiegać. Biegłem sobie i pomyślałem, jak kiedyś, przed laty, w liceum biegałem. Czasami do innego miasteczka, bo byłem zakochany w dziewczynie, która tam mieszkała. Platoniczne i nieszczęśliwe uczucie, bo ona nic ode mnie nie chciała. Do dzisiaj pamiętam emocję, gdy widziałem jej twarz, gdy czasami jechaliśmy tym samym autobusem, gdy widziałem ją w szkole, albo na zdjęciu ze studniówki. Jakie to było uczucie? Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale gdy biegłem, dzisiaj rano, zrobiło mi się na raz gorąco. Jak wtedy, gdy czuję lęk. Poczułem to nieprzyjemne ciepło, uczucie spalania się od środka, i zdjąłem flis. To takie proste. Gdy się biegnie i robi się gorąco, to można się trochę rozebrać i jest lepiej. Nie siedziałem nieruchomo, bezradny, ale biegłem i po zdjęciu tego flisu było mi po prostu lepiej. Gdyby tak się dało zrobić, gdy jest mi w pracy gorąco, albo w domu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!