megawaty

Siedzę sobie w kafejce i nic mi do głowy nie przychodzi, albo może inaczej, za dużo mam w głowie na raz. L pojechała do domu. Nawet jej chciałem powiedzieć, że trochę będę za nią tęsknił, ale się powstrzymałem od tego. Istnieje coś w rodzaju walki, przynajmniej we mnie. Jestem miły dla niej, między innymi dlatego, że mam ochotę na seks z nią. Nie wiem, czy ona to czuje, pewnie tak. Czasami ona jest podejrzanie miła, ale to ona utrzymuje dystans. DT czasami przytuli się dosyć jednoznacznie do mnie, jak w tańcu wczoraj. Ale L nie. Czasami pozwala się masować, ale wtedy jest najczęściej zawiana. W sumie, to między nią a mną istnieje kolosalna różnica poglądów i nasze podejście do życia jest inne. Dla niej ochrona środowiska jako tako nie istnieje, rzuca niedopałki papierosów na chodnik, czy ulicę. Oczywiście, tu nie chodzi o niedopałki, ale ogólnie o podejście. Płyn do mycia naczyń chyba po cichu pije, bo tak szybko on znika. Ja jestem przyzwyczajony do tego, żeby na takie drobiazgi zwracać uwagę. Kumpel, który też tak robi, opowiadał, że kiedyś pracował z upośledzonymi umysłowo i jeden z nich całą butelkę po prostu do zlewu wylał. Czyli pewnie całoroczne zużycie tego kumpla. Czasami jej coś powiem, czasami nie. Nie chcę anie za bardzo marudzić, anie na siłę naprawiać świata.
I jak ktoś się tym w ogóle nie interesuje, to nic dziwnego, że nie zwraca uwagi na pewne rzeczy, albo pewnych rzeczy po prostu nie wie. Jak tego, że telewizor, gdy jest na "stand by", też prąd zużywa. Pewnie niewiele, ale razy faktor 100.000.000 (100 milionów, bo tyle na pewno istnieje telewizorów na świecie, ale pewnie jeszcze dużo więcej) to wychodzi z jednego wata parę megawatów spokojnie. I to tylko na stand-by ;)
Pewnie, nie da się na wszystkim energii oszczędzać. Weszła tu Jenny, ładna dziewczyna i mnie głowa coś zabolała. A może to od tych megawatów. Gdy widzę ładne dziewczyny, to czuję się czasami samotnie i bezradnie. Dlatego, że jestem sam. Pewnie, że mógłbym się koło A, albo DT zakręcić, ale tego nie robię. Dlaczego?
Ale i tak jest z L ciekawie, bo myślę, że poprzez to, że ona bardzo z dnia na dzień żyje, można się czegoś od niej nauczyć. Ogólnie, to żyje ona marzeniami. Ogląda od rana do wieczora coś na youtube, czasami coś czyta. Gdy idzie na miasto, czy nawet do sklepu za rogiem, to stroi się. Niewątpliwie jest bardzo ładna. Ale też nie ma ani przeszłości, ani innej przyszłości niż N, którego jej wróżka wywróżyła i z którym ma się pobrać w grudniu, w przyszłym roku. N spotkała kiedyś, przypadkowo i potem znowu, tutaj. A że ona w przypadki nie wierzy i poza tym, wszystko się zgadza, to jest to "ON", ten prawdziwy, jedyny, za którym ona tęskni i którego ogląda sobie na youtube. Mały problem w tym, że on się od 2 miesięcy nie zgłasza. Ale, wróżka wywróżyła. A poza tym spotka się ona w lutym z innym, którego znowu muzyki słucha na youtube. Korespondują od dwóch lat, ale nigdy się jeszcze nie spotkali. I teraz, czyli w lutym, ona pojedzie do niego 700 kilometrów, by go spotkać. Pewnie się z nim pokocha i wróci z powrotem, uważając, że zrobiła coś niezwykłego.
Ona robi z wielu rzeczy tajemnice. Trochę mi w tym parę osób przypomina. Bo gdy się pewnych rzeczy nie mówi, nie jest się wystawionym na krytykę, zawsze można powiedzieć "bo ty nie wiesz wszystkiego".
Ale, zobaczymy co z tego wyniknie. Każdy żyje inaczej, jeden tak, drugi tak. Jeden niszczy, drugi coś buduje, a trzeci po prostu jest.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!