Dzieciństwo, cd.

Ja znowu w kafejce, tu mi się dobrze siedzi, przy cappuccino.
-->
"Chcesz jakiś kawałek ciastka”-pyta mnie Tony? -"Mam z safranem". Przysiadł się do mnie.
„Nie, dziękuję, może potem”-odpowiadam. „Nie potrafię się w domu
skoncentrować”-mówię mu.
On patrzy na mnie, potem przed siebie,
gdzieś w przestrzeń. „Teraz rozumiem, dlaczego ludzie chodzą do
lokali”-mówi powoli. „Gdy jestem w domu, to boli mnie szyja,
mieszkanie jest wilgotne, jestem uzależniony od telewizora, nic mi
się nie chce”-kontynuuje Tony, który w tej kafejce pracuje.
Pochodzi z Indii. „Moja żona mówi, że jak wracam z pracy, to
mam, jak by to powiedzieć”, nie umie przez chwilę znaleźć
właściwego słowa, pewnie ma jakieś hinduskie w głowie; „po
prostu lepszy humor”-dokańcza.
Zastanawia się przez chwilę i
dodaje „Praca jest bardzo ważna dla mnie, bardzo ważna”.
Spogląda w stronę teki i wstaje, by obsłużyć następnego
klienta.

-->

Jem słoninę, to znaczy, podeschły chleb z
plasterkiem tej ohydnej białej mielonej, czy innej słoniny. Jest
posypana proszkiem z suszonej papryki. To znaczy, jej kostki są z
wierzchu posypane tym ciemno brązowym, może lekko pomarańczowym
proszkiem. Smaruję to musztardą, ale kromka nie smakuje przez to
lepiej. Nie wiem nawet dlaczego, bo lubię takie proste rzeczy. Może
to obecność ojca. Ona powoduje, że zaczyna mi być ze strachu
niedobrze. Gardło zaciska mi się i trudno mi przełykać. Żuję
każdy kęs, ale coś nic nie chce wchodzić do żołądka. Czuję
zapach ropy, który kojarzy mi się z zapachem jego wielkich dłoni,
którymi puka mnie czasami w głowę, szarpie za włosy, ciągnie za
ucho, albo uderza w twarz, tak, że potem w uchu huczy. „No
przecież go zabijesz, ty SS-manie”, mówi czasami babcia. Ale on
ją tylko wypycha do jej mieszkania, graniczącemu z naszym. Nie, to pomaga, bo zmienia tryb
z uderzającego, na „kazanie”. Wiem, że mogę odetchnąć. Teraz
będzie gadał, ja muszę potakiwać głową i udawać, że jestem
bardzo przejęty tym, co mówi. Wiem, jak się w takiej sytuacji
zachować. Muszę na niego patrzeć, potakiwać głową, i czasami
powiedzieć, że „tatuś się stara o nas”, albo „tatuś
pracuje ciężko na nas”. Ogólnie, to przechodzę na stand by i
czekam, aż „kazanie” się skończy. Myślę o tym, że za chwilę
będę mógł iść do mojego pokoju. On chyba nigdy nie załapał,
że jak on się na mnie pogniewa, bo jestem nie taki jaki mam być i
mnie za karę do mojego pokoju pośle, to dla mnie to coś w rodzaju
nagrody. Co innego, jak mam coś zrobić. Jak mam się uczesać, czy
wyczyścić buty na połysk. Bo nawet welurowe buty czyściło się
dokładnie i nitki łączące skórę z podeszwą pastą
impregnowało. Nie jest straszne oberwać w twarz, choć tego nie
znoszę, ale czuć na głowie jego pięść, na czole, jej dudnienie
i widzieć jego wykrzywioną złością twarz, wiedzieć, że jest
się jak królik, zdrętwiały ze strachu, widzący zbliżające się
światła samochodu, nie potrafiący się poruszyć, uciec, nie
chcący myśleć co może zaraz nastąpić, nie mającym szans na
obronę, albo jakąkolwiek reakcję, bo ona mogłaby nieoczekiwane
skutki spowodować, bycie zupełnie bezradnym, tego chyba najbardziej
nie lubię. W której części mojego mózgu to utkwiło? Jest gdzieś
schowane, głęboko. Szukam go, by je objąć w ramiona, jak w
bajkach, gdy na końcu bajki spotyka się swój lęk, który jest
złym czarnoksiężnikiem, smokiem, wężem, a tak naprawdę, to
kawałkiem ciebie. Rycerze w bajkach nie boją się walczyć z
piratami, rozbójnikami, złymi królami, ale gdzieś, za górami, za
lasami, czy może w ciemnym zamku, za bramą pokrytą grubymi
metalowymi cekinami, gdzieś tam, mieszka to „złe”. Ono czeka
cierpliwie, nie boi się, albo tak się wszystkim wydaje. W bajkach
nie opowiada się wiele o tym, co zły czarownik tak naprawdę czuje.
Jest on po prostu niedobry i robi niedobre rzeczy. Zjada krowy i ma
apetyt na królewny.
<--
Kiedyś reagowałem agresją, lub ucieczką, gdy ktoś dotykał mojego lęku, i do dzisiaj tak czasami robię. Chyba przez pisanie o tym, mówienie, pracą nad tym, robię to rzadziej. A przynajmniej tak mi się wydaje.

Komentarze

  1. Moja znajoma pani psycholog ostatnio mi powiedziała że 80% rodzin zachowuje się patologicznie (nie generalizując że wszyscy, ale wśród badanych występuje: przemoc, alkohol, znęcanie psychiczne itp) Biorąc pod uwagę Twój wiek i to co osiągnąłeś, nie rozumiem dlaczego aż tak bardzo boli Cię przeszłość i walczysz z tymi demonami. U mnie też nie było kolorowo- przecież wiesz, drżałam jak ojciec wracał pijany nad ranem i zastanawiałam się czy wyciągnie mnie z łóżka i nie stłucze bo "buty były źle ustawione" ale mimo wszystko nie mam lęku, nie mam strachu, lubię tak samo siedzieć w domu jak mojej ulubionej pijalni czekolady- gdzie mykam często gęsto z laptopem by pracować. To co zrobili nam nasi rodzice to nieludzkie, ale nie oznacza że trzeba to rozpamiętywać i bazować na tym. "Bo ojciec był taki, robił to i to i ja mam lęki teraz" życie zależy tylko od nas i szkoda na analizowanie chyba że to Twój życiowy cel- umęczenie się. Nie rozumiem, że przez tyle lat nie potrafiłeś uwolnić się od tego, że jak "boli Cię głowa" to szukasz wytłumaczenia w przeszłości. Pamiętaj, że nie jesteśmy "wyjątkowi" mając takie dzieciństwo. Przeszedłeś terapie, przeczytałeś kilkanaście mądrych książek. Ale czy warto ciągle się tym zajmować? Chyba że ten blog ma tylko pomóc Ci napisać książkę- to sorry nie wtrącam się, ale jeśli jest jednak pisany pod wpływem chwili bez aspektu naukowego, to trochę mnie to martwi że tak dużo energii tracisz na to....zamiast POBZYKAĆ się z jakąś niewiastą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dla faceta z młotkiem cały świat jest jednym wielkim gwoździem" ;)
    Mam wrażenie, że dla Ciebie pójście do łóżka z kimś (czyli jak Ty to nazywasz "bzykanie") jest jakimś rozwiązaniem, ja mam inną teorię, i nie jestem z tym samotny :) Ogólnie, to nie słyszałem jeszcze, żeby przypadkowy seks jakieś problemy rozwiązywał, a przynajmniej nie takie, jakie ja mam. Ale zawsze jest ten pierwszy raz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. przecież to Ty ciągle mówisz o sexie a nie ja. więc nie rozumiem po co ten przytyk.

    OdpowiedzUsuń
  4. i proszę nie obrażaj mnie bo poczułam się jak kurtyzana która żeby pozbyć się frustracji chodzi tylko się bzykać. Bynajmniej. A partnerów seksualnych mogę policzyć na palcach u jednej ręki.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://www.spiegel.de/panorama/gesellschaft/0,1518,670921,00.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!