kafejka

Siedzę tu sobie. Szukam zleceń, piję cappuccino, albo galao, co tam popadnie. Po prostu idę dalej, krok po kroku, raz do przodu, raz trochę do tyłu. Nie tak wyobrażałem sobie moje życie, ale też nie wyobrażałem go sobie inaczej, nigdy się nie zastanawiałem co będzie w przyszłości, kiedyś, to wychodziłem z założenia, że i tak długo nie pożyję. I jak to człowiek może się pomylić. Nie chce mi się pisać, ale coś tam popiszę. Męczą mnie trochę te moje lęki, kiedy coś mnie dusi, kiedy nie umiem znieść rzeczywistości i uciekam w jakąś prostą gierkę, słuchając równocześnie jakiegoś serialu, tyle, że po angielsku. To taki stan niebycia. Ale uczę się, żeby rano nie przejmować się za bardzo moim humorem, wiedząc, że po południu będzie lepiej. Gdy czuję nerwowość, to łatwiej mi iść pobiegać, jak dzisiaj rano, koło siódmej. Nic to, trza walczyć dalej. Ale to z Seanem Stephensonem podoba mi się, wiadomo, nie do końca, to co on mówi, ale energia, jaką ma w sobie. Mnie nikt inny nie pomoże, niż ja sam. Wiadomo, mogę iść na terapię, czy przyjaciele też pomogą, ale za mnie nie zrobią oni roboty. Myślę od lat o NB (narkotyk-B). Wiem, że to bez sensu, ale, tak już jest.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!