Zdjęcia i rozum

Znalazłem dzisiaj przypadkowo parę zdjęć NB (narkotyku B). Udało mi się nawet parę skasować, ale nie wszystkie "bo warto mieć takie zdjęcia". Po co warto, to nie wiem, bo mam pełno różnych zdjęć, których nigdy już nie oglądam, bo po co. Może to trochę jak z papierosami. Gdy palimy, podnosi nam się poziom dopaminy i czujemy się szczęśliwi, potem spada on drastycznie, a mózg jest nauczony, że nikotyna go znowu zwiększa, więc znowu sięgamy po następnego, albo po następne zdjęcie, choć potem jest nam gorzej. Więc nie oglądałem wszystkich zdjęć, a nawet parę skasowałem, czyli sukces, jakiś drobny, ale zawsze. Chcę znaleźć sens życia, taki mój, nie polegający na tęsknocie za kimś. Od jakiegoś czasu nie czułem tego bólu, sięgającego wnętrza. Staram się też nie popaść w taką sytuację, żebym go czuł. Uczę się chronić siebie samego. I gdy tak siedziałem koło M, było mi bardzo miło, ciekawe, czy ją jutro zobaczę, bo jutro tu nie ma święta, a znam ją z pracy. W pracy spokojniej, powoli, choć ciągle mam uczucie, że za wolno mi wszystko idzie, ale przynajmniej zaczynam więcej łapać, choć i tak piję za dużo kawy, tak, że budzę się czasami w nocy.
Byłem pobiegać dzisiaj, mżyło, ale fajnie było, tak jesiennie. Wczoraj, nie przedwczoraj, bo wczoraj w sumie nic nie robiłem, byłem na ściance. Była tam DN, i miło było ją czuć przy sobie, nawet ładnie pachniała. Rozstała się ze swoim, w momencie, gdy się razem mieli do nowego mieszkania wprowadzić, zrezygnowali już ze starych mieszkań. Podobnie jej nowy chłopak. świeżo się zaczął ze swoją dziewczyną mieszkać i mu przeszło. Co ciekawe, to nigdy za nim nie przepadałem, podobnie jak za jej poprzednim chłopakiem. Ona sobie chyba lubi sobie znajdować takich "macho", takich, którzy, przynajmniej patrząc z zewnątrz są jacyś zimni. Jego nigdy jakoś nie lubiłem, nie wiem dlaczego. Ciekawe jak się to dalej z nimi potoczy. Ostatnio mi coś lepiej wspinaczka idzie, choć w dachu jestem cienki Bolek. Coś mi nowy język ciężko do głowy wchodzi, ale miałem to już kiedyś, sporo lat temu. Zobaczymy, czy się czego nauczę. Ciekawe, czy mi pracę przedłużą, fajnie by było. Myślę dużo o Australii, coś mnie kusi, by tam choćby na rok pojechać, zanim mi się moja wiza zmarnuje, bo co mnie w sumie tutaj trzyma? Rozczarowanie i ból, a tam? Tam jest ciepło, słońce, fale, jakoś wszystko inaczej. Ciekawe, czy by mi się tam na dłużej podobało. Muszę moje mieszkanie powoli opróżnić. Dzisiaj przy bieganiu pomyślałem sobie, że jednak biegam, mimo tylu różnych kontuzji. I pomyślałem, że nie chcę się zabić, bo po co, czyli nie jest mi tak źle. Może jestem bliżej samego siebie, może udaje mi się unikać bólu powodowanego przez dziewczyny. Jak ktoś powiedział, trzeba sobie w kalendarzyku te osoby czerwonym kółkiem zaznaczyć, które powodują, że człowiek się lepiej czuje. Mam parę takich osób. NB do nich nie należy, a mnie do niej ciągnie. Która część mojego mózgu tak reaguje? Nauczyłem się tego w domu, że jestem nieszczęśliwy ale muszę udawać, że wszystko jest ok i kochać na odległość, bo zawsze jest jakaś przeszkoda i nie można się tak po prostu do kogoś kochanego przytulić. Ano, teraz muszę się tego oduczyć i zacząć unikać bólu a szukać spokoju, czy radości.
Znalazłem kawałek tego, co parę lat temu napisałem. Już zapomniałem, że to napisałem. Czasami boję się coś takiego czytać, bo jest to takie do kitu, ale to mi się podobało, choć napisane trochę cienko stylistycznie. W sumie, to lubię się wspinać, tym bardziej, że lepiej mi idzie, jak się częściej wspinam. Jak tu odnaleźć samego siebie. Ja tu czuć się w domu, u siebie w domu. Mam 3 pokoje, a używam tylko jednego, w praktyce, to znaczy, siedzę tylko w jednym, choć ten drugi jest ładniejszy. Ale w moim mieszkaniu czuję lęk, tak mi się wydaje. Ten lęk jest jeszcze na tyle schowany, że rozpoznaję go tylko po tym, co robię, albo czego nie robię. Chcę ten lęk odnaleźć, chcę normalnie żyć, czuć się w moim mieszkaniu jak u siebie w domu.

Komentarze

  1. Hmmm. Z tego co widzę Tobie też nie idzie z zapominaniem. A ta wiadomość była jakąś małą iskierką. Sam wiesz, że nie łatwo idzie zapomnieć to tak jak z rzucaniem palenia, próbujesz nie palić przez tydzień (u mnie nie myśleć i nie oglądać zdjęć) ale i tak stanie się coś takiego co sprawi, że zapalisz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw napisałam potem przeczytałam. Sam idealnie opisałeś mój przykład na podstawie papierosów. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie próbuję na siłę zapomnieć, bo nie o to mi chodzi, żeby o jednej osobie zapomnieć, a wplątać się w coś drugiego. Bo taki wyuczony schemat zachowania. Staram się zmienić schemat mojego zachowania, wiedząc, że pochodzi on z przeszłości. Ciekawe skąd się to u Ciebie bierze, że pozwalasz się ranić, albo może uciekasz przed czymś. Sporo ludzi ucieka przed jakimiś rzeczami. I nawet jak człowiek narkotyku przez jakiś czas nie bierze, to może do niego szybko wrócić, gdy czuje pustkę. To może nie te narkotyki są takie ważne, ale ta pustka, która nas goni, aż coś znajdziemy, by ją wypełnić, choćby nas samych ;) Czasami wydaje mi się, że chcę dać komuś to, czego sam szukam, może z nadzieją, że mi to też ktoś da.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ja siebie nie daję zranić a tym bardziej nie zrobił tego Z. Nie wiem po czym to wydedukowałeś. Sprawa z Z wydaje się być bardzo dziwna ale gdyby tak się jej przypatrzeć jest ona banalnie prosta. Jest sobie jakaś dziewczyna, której podoba się jakiś chłopak, nie mogą się spotkać i żadne z nich nie chce się do końca otworzyć, żeby nie wyjść na frajera. To jest całe streszczenie tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!